Zgodnie z wieloletnim zwyczajem, część "morsów" weszła do wody w przebraniach karnawałowych. Konkurs na najbardziej oryginalne przebranie wygrali: Wiesław Płonowski (przebrał się za króla, miał tron oraz częstował grzańcem i chlebem ze smalcem), Jerzy Janeczko (przebrał się za pielęgniarkę) i Halina Burzyńska (przebrała się za Cygankę). Kąpiącym się przygrywała orkiestra dęta.
Szymaniuk poinformował, że istniejący od 1975 r. Gdański Klub Morsów jest najstarszym w Polsce. Zrzesza ponad 320 osób, najmłodszym członkiem jest 9-letnia dziewczynka, najstarszym - 83-latka. Kobiety stanowią ok. 25 proc. członków klubu. Prezes z dumą zaznaczył, że gdański klub jako jedyny w Polsce ma własną szatnię na plaży w Jelitkowie. W Polsce działa ponad 60 klubów "morsów".
"Morsy" kąpią się w morzu od października do kwietnia co najmniej dwa razy w tygodniu, choć - jak zapewnił Szymaniuk - są i takie osoby, które moczą się w zimnej wodzie prawie codziennie. W tym okresie kąpiących się "morsów" można zobaczyć w Jelitkowie w każdą niedzielę o godz. 11. Jak powiedział prezes, wśród "morsów" jest wielu lekarzy, biznesmenów i nauczycieli. - Niektórzy z nich kapią się o 6 rano, przed pójściem do pracy - dodał.
Szymaniuk przekonywał, że pierwsza kąpiel nie jest nieprzyjemna, ale przed wejściem do wody trzeba dobrze się rozgrzać; zazwyczaj jest to przebiegnięcie ok. 1 km i intensywna gimnastyka w ubraniu na plaży. Czas pobytu w wodzie wynosi od ok. 15 sekund do nawet 3 minut. Zazwyczaj do wody wchodzi się 2-3 razy. Według Szymaniuka, kąpiel w zimnej wodzie to niezwykłe przeżycie. - Przy pierwszym wejściu do morza czuć na ciele lekkie szczypanie. Kiedy po chwili się wróci, woda jest gorąca, dosłownie parzy. To taki termiczny masaż - wyjaśnił. Zaznaczył, że takie kąpiele odstresowują i uodparniają na choroby.
zew, PAP