Lekarze nie muszą nacinać jamy brzusznej - nie ma więc blizn. To tzw. bezkrwawa operacja. Pacjent już następnego dnia może opuścić szpital.
Białostoccy chirurdzy z oddziału chirurgii ogólnej szpitala wojewódzkiego wspomagani przez prof. Zbigniewa Śledzińskiego z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacji Akademii Medycznej w Gdańsku przeprowadzili pierwszy zabieg termoablacji w Białymstoku.
"Pod kontrolą USG wprowadza się w centralne miejsce guza elektrodę w postaci igły. Igła dokonuje zniszczenia przez wytwarzanie prądu wysokiej częstotliwości. Dzięki temu cząsteczki poruszające się ulegają tarciu i niszczy się białko komórki nowotworowej" - wyjaśnił Krzysztof Kanigowski, ordynator oddziału chirurgii ogólnej szpitala wojewódzkiego w Białymstoku.
Zabieg ten jest komfortowy dla organizmu. Lekarze nie muszą nacinać jamy brzusznej - nie ma więc blizn. To tzw. bezkrwawa operacja. Plusem jest jej fakt, że pacjent już następnego dnia może opuścić szpital. Zabieg jest mało inwazyjny dla organizmu chorego, jest tzw. bezkrwawą operacją. Korzyści dla chorych to przedłużenie życia i poprawa jego komfortu.
Za 210 tys. zł zebrane przez Stowarzyszenie Wspierania Chirurgii "Śniadecja" lekarze zakupili m.in. potrzebny sprzęt do wytwarzania prądu wysokiej częstotliwości oraz pompy do cyrkulacji płynów chłodzących.
Do tej pory już trzy osoby skorzystały z nowej metody leczenia.
Ordynator Kanigowski ocenia, że są szanse, by w Białymstoku było wykonywanych około 100 operacji z zastosowaniem termoablacji. Podlaska Kasa Chorych opracowała dla nich stosowną procedurę i jest gotowa je finansować. Koszt jednej to 6-7 tys. zł.
"Wyniki tych operacji są dobre" - mówi prof. Zbigniew Śledziński z gdańskiej AM. Ośrodek w Gdańsku pierwsze tego typu zabiegi przeprowadził jako pierwszy w Polsce prawie półtora roku temu. Chorzy są stale obserwowani.
"Operowaliśmy około 100 chorych. Efekty to między innymi brak powikłań, krótki czas pobytu w szpitalu" - dodał. Zaznaczył jednak, że aby poznać wszystkie efekty tego typu zabiegów, potrzeba obserwacji pięcioletnich.
mg, pap
"Pod kontrolą USG wprowadza się w centralne miejsce guza elektrodę w postaci igły. Igła dokonuje zniszczenia przez wytwarzanie prądu wysokiej częstotliwości. Dzięki temu cząsteczki poruszające się ulegają tarciu i niszczy się białko komórki nowotworowej" - wyjaśnił Krzysztof Kanigowski, ordynator oddziału chirurgii ogólnej szpitala wojewódzkiego w Białymstoku.
Zabieg ten jest komfortowy dla organizmu. Lekarze nie muszą nacinać jamy brzusznej - nie ma więc blizn. To tzw. bezkrwawa operacja. Plusem jest jej fakt, że pacjent już następnego dnia może opuścić szpital. Zabieg jest mało inwazyjny dla organizmu chorego, jest tzw. bezkrwawą operacją. Korzyści dla chorych to przedłużenie życia i poprawa jego komfortu.
Za 210 tys. zł zebrane przez Stowarzyszenie Wspierania Chirurgii "Śniadecja" lekarze zakupili m.in. potrzebny sprzęt do wytwarzania prądu wysokiej częstotliwości oraz pompy do cyrkulacji płynów chłodzących.
Do tej pory już trzy osoby skorzystały z nowej metody leczenia.
Ordynator Kanigowski ocenia, że są szanse, by w Białymstoku było wykonywanych około 100 operacji z zastosowaniem termoablacji. Podlaska Kasa Chorych opracowała dla nich stosowną procedurę i jest gotowa je finansować. Koszt jednej to 6-7 tys. zł.
"Wyniki tych operacji są dobre" - mówi prof. Zbigniew Śledziński z gdańskiej AM. Ośrodek w Gdańsku pierwsze tego typu zabiegi przeprowadził jako pierwszy w Polsce prawie półtora roku temu. Chorzy są stale obserwowani.
"Operowaliśmy około 100 chorych. Efekty to między innymi brak powikłań, krótki czas pobytu w szpitalu" - dodał. Zaznaczył jednak, że aby poznać wszystkie efekty tego typu zabiegów, potrzeba obserwacji pięcioletnich.
mg, pap