"Walczyłem o ocalenie jachtu wiele godzin"
- Jest to roszczenie bezpodstawne. Przez wiele godzin walczyłem o ocalenie jachtu, gdy trzy komory lewego pływaka nabrały wody. Awarię opanowałem we własnym zakresie, natomiast drogą mailową uzgodniłem kwotę ok. 15 tys. dolarów za wprowadzenie "Gemini 3" do portu na rzece Rio Gallegos w asyście holownika, zgodnie z przyjętą praktyką morską - powiedział Paszke.
Kapitan podkreślił, że po wykonaniu napraw armator jachtu uiścił wszelkie koszty związane z pobytem jednostki w porcie, w tym opłatę za holowanie, łącznie ok. 50 tys. dolarów. Zgodnie z lokalnymi procedurami "Gemini 3" uzyskał ze strony inspektorów argentyńskich pozwolenie na wznowienie żeglugi. Jednakże tuż przed wypłynięciem jachtu z czteroosobową polską załogą, jedna z firm argentyńskich zażądała dodatkowo ponad 300 tys. dolarów za "asystę ratowniczą".
Chcą haraczu?
- Zdaniem przedstawicieli władz portowych Rio Gallegos oraz niezależnych ekspertów w dziedzinie międzynarodowego prawa morskiego, przedstawione wymagania mogą być formą wymuszania haraczu od zagranicznych statków, co - według lokalnych informatorów - zdarza się w tych okolicach bardzo często - przyznał Paszke. Zaznaczył, że od strony prawnej problem jest wyjątkowo trudny do rozwiązania, gdyż Argentyna nie ma podpisanej żadnej konwencji morskiej.
- Decyzją lokalnych władz Gemini 3 ma zakaz opuszczenia portu, a polska załoga - korzystania z jachtu, którego chyba nie zdoła się odzyskać. Uważam, że jest to grabież, bezpodstawny zabór mienia - powiedział kapitan. Dodał, że katamaran o powierzchni 400 m kwadratowych (długość 27,43 m, szerokość 14 m, wysokość masztu 33 m), wartości półtora miliona euro, jest ubezpieczony w rosyjskiej firmie Jakor.
Roman Paszke 14 grudnia rozpoczął wokółziemski rejs z Wysp Kanaryjskich. Płynął trudniejszą trasą pod wiatr (kurs z Europy najpierw na Horn), którą pokonało dotychczas tylko sześciu żeglarzy, natomiast z wiatrem (kurs na RPA) blisko 200. W chwili awarii "Gemini 3" znajdował się w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn.
ja, PAP