Amerykańscy uczeni przekonują, że w przypadku gdyby Ziemi groziła kolizja z dużą asteroidą ocalić mogłaby nas "odpowiednio wycelowana" w ciało niebieskie bomba atomowa.
NASA potwierdziła ostatnio, że odkryta przez hiszpańskich astronomów asteroida DA14 o średnicy 60 metrów może na początku kwietnia uderzyć w Ziemię i spowodować zniszczenia porównywalne do tych, jakie wyrządził meteoryt tunguski.
W związku z tym badacze z należącego do Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych laboratorium naukowego w Los Alamos w Nowym Meksyku wykorzystali superkomputer Cielo, by ocenić efektywność broni jądrowej w unieszkodliwianiu asteroidy. Symulacja zakładała, że w asteroidę o średnicy 500 metrów uderza bomba atomowa o sile jednej megatony trotylu. Symulacja wykazała, że "ładunek o takiej sile, odpowiednio wycelowany, na pewno zniszczyłby asteroidę i zmniejszyłby niebezpieczeństwo, jakie groziłoby, gdyby taki gigant uderzył w Ziemię" - przekonuje Bob Weaver z laboratorium w Los Alamos. Uczony dodaje jednak, że - przy takim rozwiązaniu - na Ziemię zamiast jednej wielkiej asteroidy spadłby grad małych kamieni.
TVN Meteo, arb