- Jest to roszczenie bezpodstawne. Przez wiele godzin walczyłem o ocalenie jachtu, gdy trzy komory lewego pływaka nabrały wody. Awarię opanowałem we własnym zakresie, natomiast drogą mailową uzgodniłem kwotę ok. 15 tys. dolarów za wprowadzenie "Gemini 3" do portu na rzece Rio Gallegos w asyście holownika, zgodnie z przyjętą praktyką morską - tłumaczył Paszke. Kapitan podkreślił, że po wykonaniu napraw armator jachtu uiścił wszelkie koszty związane z pobytem jednostki w porcie, w tym opłatę za holowanie, łącznie ok. 50 tys. dolarów.
- Sprawa sądowa może potrwać bardzo długo, a do tego czasu katamaran ulegnie zniszczeniu. Nie pozostaje nic innego, jak tylko negocjować. W zależności od wyników rozmów, podejmę decyzję. Będę walczył o "Gemini", a szanse oceniam 50 na 50 - zapowiedział żeglarz przed wylotem z Warszawy.
Roman Paszke 14 grudnia rozpoczął wokółziemski rejs z Wysp Kanaryjskich. Płynął trudniejszą trasą pod wiatr (kurs z Europy najpierw na Horn), którą pokonało dotychczas tylko sześciu żeglarzy. W chwili awarii "Gemini 3" znajdował się w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn.PAP, arb