Na piątek właściciele portów zapowiadają tłumny udział w procesie wytoczonym portowi w Mikołajkach przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) za odmowę zapłaty tego podatku RZGW. Sprawa płacenia tych opłat toczy się od dwóch lat - wtedy to pierwsi właściciele portów położonych nad mazurskimi jeziorami dostali od administrującego jeziorami Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW) w Warszawie pisma wzywające do zawarcia umów dzierżawnych na użytkowane grunty zalane wodą. Chodziło o pomosty oraz miejsca pod łodziami, które cumują przy pomostach.
- Pierwsze porty dostały informację o zawieraniu umów i o tych opłatach w 2010 roku, w ubiegłym roku już większość z nas, tj. 140 stanic i portów. Zbuntowaliśmy się i nasz bunt właśnie wchodzi w najostrzejszą, bo sądową fazę - powiedział Zbigniew Sawicki z Konsorcjum Właścicieli i Gestorów Mazurskich Portów i Przystani.
Rzecznik prasowy RZGW w Warszawie Urszula Tomoń powiedziała PAP, że pozew przeciw portowi w Mikołajkach dotyczy rezygnacji z zajmowania tej części jeziora oraz zapłaty za dzierżawę.
- Pozwany dzierżawca kilkakrotnie wzywany był do zawarcia stosownej umowy, ale tego nie zrobił, stąd pozew - poinformowała. Właściciele mazurskich portów zbuntowali się przeciw płaceniu naliczonych im przez RZGW opłat uznając, że ta instytucja nie ma prawa do nałożenia na nich takich obciążeń.
- Swoje wyliczenia RZGW Warszawa podjęło w oparciu o ustawę o gospodarce nieruchomościami z 1997 r., mimo iż przejmując działki jeziorowe od poszczególnych starostw w 2005 r. uczyniło to na podstawie ustawy Prawo wodne. A Prawo wodne zwalnia nas z opłat za pomosty. Uważamy, że RZGW winno być konsekwentne i skoro na podstawie Prawa wodnego przejęło jeziora, to teraz niech też w oparciu o te przepisy nimi zarządza - powiedział Sawicki. Właściciele portów liczą, że sąd uzna, iż RZGW nie ma prawa naliczać portom opłat dennych. Sawicki powiedział, że "znaczna grupa" przedstawicieli portów wybiera się w piątek do sądu, przedsiębiorcy zastanawiają się też nad urządzeniem przed sądem pikiety.
Właścicieli portów oburza wysokość opłat. "RZGW za 2011 rok naliczył mi 60 tys. zł. To nie do udźwignięcia, przecież port działa dwa miesiące w roku" - powiedziała PAP właścicielka portu Stranda nad Kisajnem Bente Pedersen-Łuczków. Dodała, że gdyby miała płacić tak wysokie opłaty, to działalność jej portu nie miałaby sensu.
Sawicki zwrócił uwagę na konsekwencje wysokości opłat nałożonych na właścicieli portów. - My podniesiemy drastycznie opłaty w portach, więc ludzie zaczną cumować na dziko, w krzakach, zatokach, tam będą śmieci, wylewanie szamba, mycie się w jeziorze. Czy tak ma wyglądać żeglarstwo na Mazurach? - pytał. W sądzie w Mrągowie poinformowano, że "wszystko wskazuje na to, że zaplanowana na piątek rozprawa się odbędzie".
eb, pap