- Ostatnio na jednej z wysp na jeziorze Kisajno, na której gniazduje bielik, widziałem ognisko. "Turyści" palili je, mimo że jest okres lęgowy ptaków. Poza tym załoga tego jachtu złamała kilka innych przepisów: biwakowali na wyspie stanowiącej rezerwat, cumowali jacht do drzewa, a do tego z pokładu zarzucili wędki - sądzę, że pozwolenia na wędkowanie nie mieli. I odpoczywali, nic sobie z tego nie robili - oburzał się Zbigniew Jatkowski, żeglarz i właściciel popularnego wśród mazurskich żeglarzy portalu internetowego. Jatkowski, który sfotografował opisanych wyżej turystów, przyznał, że podobne sytuacje na Szlaku Wielkich Jezior spotyka coraz częściej. - Jeżeli będziemy przymykać oczy na takie zjawiska, być może niedługo nie będzie można spotkać orłów nad naszym jeziorami - ostrzegł.
Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie, Stanisław Dąbrowski potwierdził, że podobne sytuacje są "bardzo szkodliwe" i nie powinny mieć miejsca. - Ludzie powinni wreszcie zrozumieć, że nie po to stawiane są tablice o zakazie cumowania na wyspach, by je łamać. Te zakazy służą temu, by ocalać unikatową mazurską przyrodę. Niestety, często jeszcze wielu osobom zakazany owoc smakuje najlepiej - przekonywał.
Żadna ze służb patrolujących mazurskie jeziora nie ma w obowiązkach pilnowania tego, by na wyspach objętych ochroną nie cumowali żeglarze. Mandaty i pouczenia takim osobom może wręczać policja. Ta jednak - jak zapewniła oficer prasowa giżyckiej policji Beata Górczyńska - w tym sezonie żeglarskim jeszcze nikogo nie przyłapała na podobnym zachowaniu.
PAP, arb