Wrona urodził się w Żywcu w 1954 roku. Jego rodzina od kilku pokoleń była związana z Ziemią Żywiecką. W 1960 roku przenieśli się do Słubic, a później do Nowej Soli.
Kapitn Wrona powiedział, że dość często odwiedza Żywiec, w okolicach którego mieszka znaczna część jego rodziny. - Jesienią i wiosną bywam na pobliskiej górze Żar, gdzie jest szkoła szybowcowa. Zdarza się, siadam za sterami szybowca. Zimą przyjeżdżam na narty do Szczyrku i Korbielowa. Dotychczas przyjazdy tu były tylko przyjemnością, którą teraz będę łączył z obowiązkiem. Zresztą to tu się urodziłem i tu pewnie kiedyś wrócę – mówił dziennikarzom.
Złota Księga, do której wpisany został Wrona, upamiętnienia osoby lub instytucje, które przyczyniły się do rozwoju kulturalnego, gospodarczego i społecznego miasta. Samorząd Żywca w przeszłości honorował wpisaniem do niej między innymi Jana Pawła II i księżną Marię Krystynę Habsburg, córkę ostatniego właściciela dóbr żywieckich, która wróciła z emigracji i zamieszkała ponownie w rodzinnym mieście.
Wrona na pytania dziennikarzy o wydarzenia z jesieni 2011 r., gdy bezpiecznie sprowadzając na ziemię maszynę uratował 231 pasażerów, powiedział: „Nie uratowałem i nie byłem sam. Wykonywałem tylko swoją pracę. Takie sytuacje wkalkulowane są w mój zawód. Ćwiczymy je na symulatorach. Ważne, by przypomnieć sobie czego się uczyliśmy i nie wpadać w panikę. Gdyby piloci wpadali w panikę, byłoby bardzo źle”.
1 listopada ubiegłego roku Tadeusz Wrona siedział za sterami wracającego ze Stanów Zjednoczonych pasażerskiego Boeinga 767, który uległ awarii. Pilot wylądował awaryjnie na Okęciu bez wysuniętego podwozia. Nikt z 231 pasażerów na pokładzie nie ucierpiał.sjk, PAP