Sąd Apelacyjny uznał racje sądu pierwszej instancji i stwierdził, że apelacja IPN w tej sprawie jest bezzasadna. Zwrócił również uwagę, że ustalenia IPN miały charakter domniemań, a przy takiej sprawie nie można się na nich opierać.
Według IPN z dokumentów organów bezpieczeństwa PRL wynika, że w listopadzie 1985 roku Dychto został zarejestrowany w kategorii kontakt operacyjny o pseudonimie Zbyszek. Współpraca miała trwać do stycznia 1990 roku. Dlatego - zdaniem śledczych IPN - prezydent kłamał, twierdząc, że nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL.
Dychto temu zaprzeczał, wnioskował o proces autolustracyjny. Już przed sądem przyznał, że będąc przez wiele lat dyrektorem Zespołu Szkół Elektrycznych w Pabianicach, miał kontakty z tzw. opiekunem z ramienia SB, który wypytywał go m.in. o nastroje w szkole wśród uczniów i nauczycieli. Prezydent zapewniał jednak, że nie była to żadna współpraca. Jak twierdził, po zakończeniu takiej wizyty rozmawiał o niej z pracownikami szkoły, mówiąc im o jej przebiegu.
Według Dychto do podobnych kontaktów z funkcjonariuszami SB dochodziło w czasie, kiedy był szefem miejskich struktur PRON (Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego - organizacja założona w lipcu 1982 r. przez PZPR i całkowicie od niej zależna). Jak twierdził, nie znał treści sporządzanych przez funkcjonariuszy SB notatek, zarówno tych z rozmów w szkole, jak i dotyczących PRON. Nie podpisywał też żadnych dokumentów.
W marcu tego roku łódzki sąd okręgowy uznał, że prezydent Pabianic złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Sąd wskazał, że prawdą jest, iż Dychto - pełniąc funkcję dyrektora szkoły - był odwiedzany przez funkcjonariuszy SB. Był w tym momencie tzw. kontaktem służbowym, a jego spotkania z funkcjonariuszem SB były jawne.
Później - według IPN - miał zostać zaliczony do innej kategorii współpracowników i był kontaktem operacyjnym. Zdaniem Sądu nie ma pewności, że lustrowany wiedział o zmianie kategorii. Według sądu żadne dostępne dokumenty nie potwierdzały tej zmiany kategorii współpracownika. Dlatego wątpliwości w tej sprawie rozstrzygnięto na korzyść lustrowanego.
W czwartek łódzki sąd apelacyjny uznał racje sądu pierwszej instancji.mp, pap