Krzysztof Jarzębski wyruszył w poniedziałek sprzed Bramy Brandenburskiej w Berlinie. W sumie pokonał ponad 450 km i w piątkowe południe zakończył swoją wyprawę w jednym z pasaży przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi.
- Na pewno było to bardzo trudne wyzwanie, ponieważ jest to zwyczajny wózek i ma on swoje ograniczenia. Trzeba było do tego się dobrze przygotować. Ale jestem na mecie i czuję się dobrze - powiedział sportowiec dziennikarzom.
Codziennie jechał przez kilkanaście godzin. Przyznał, że tym razem pogoda była jego sprzymierzeńcem, ponieważ podczas wyprawy nie padał deszcz. Policja nie pozwoliła mu jechać autostradami i - jak mówił - musiał nadłożyć trochę kilometrów. - Trochę jestem zdziwiony, bo autostrada ma pobocze, a kierowano mnie na wąską drogę bez pobocza, co, moim zdaniem, stwarza większe zagrożenie - dodał.
Krzysztof Jarzębski w przeszłości uprawiał dziesięciobój. W 1990 roku w wyniku choroby nowotworowej stracił obie nogi. Nie poddał się jednak. Jego pasją stało się ściganie na wózku inwalidzkim. Właśnie w ten sposób pokonał trasę pierwszego maratonu, potem przejechał m.in. trasę z Łodzi do Warszawy. W 2007 roku kupił hand-bike (wyczynowy, trójkołowy wózek napędzany siłą rąk) i na nim przejechał m.in. trasy Łódź – Londyn, Ateny – Warszawa.
W czerwcu chciał - jak mówił - jako pierwszy niepełnosprawny kolarz, przejechać przez Stany Zjednoczone. Planował w dwa tygodnie pokonać prawie 4700 km z San Francisco do Nowego Jorku. Niestety, już podczas pierwszego noclegu w USA skradziono mu rower. Sportowca nie stać na kupno nowego, profesjonalnego sprzętu, bowiem wyczynowy hand-bike przystosowany do jego potrzeb kosztuje mniej więcej 30 tys. zł.
- Kolarz bez roweru nic nie znaczy. Staram się pokazać, że gotów jestem do każdej walki, tylko potrzebny mi jest ten rower - zapewnił Jarzębski.
Od kilku tygodni trwa w internecie zbiórka pieniędzy na nowy rower dla sportowca – pomóc można wpłacając środki poprzez stronę www.rowerdlakrzyska.pl. Akcję wsparli sportowcy i znani łodzianie m.in. Marcin Gortat, Piotr Pustelnik, Artur Partyka czy poseł John Godson. Dotąd udało się zebrać ponad 5 tys. zł.
mp, pap