"Dokładną przyczynę zatrucia poznamy po zakończeniu badań. Jednak na salmonellę wskazuje m.in. czas pojawienia się objawów zatrucia, co nastąpiło w 6-7, do 10 godzin po spożyciu posiłku"- powiedział powiatowy inspektor sanitarny w Gliwicach, Zbigniew Bożyk.
Jest bardzo prawdopodobne, że liczba ofiar zbiorowego zatrucia jeszcze się zwiększy. Jak powiedział Bożyk, studencka stołówka wydaje dziennie ok. 750 obiadów. Napływają informacje, że zatruci studenci zgłaszają się też do lekarzy w innych miastach regionu - w Czeladzi i Bytomiu, gdzie hospitalizowano kolejne dwie osoby.
Inspektorzy sanepidu podejrzewają, że salmonella mogła znajdować się w serwowanej tego dnia w stołówce sałatce lub surówce. Raczej wykluczono potrawy gotowane oraz lody, które również podawano w czwartek w stołówce.
Wcześniej przedstawiciele sanepidu nie wykluczali, że przyczyną zatrucia mógł być także gronkowiec.
Pierwszych troje pacjentów trafiło na oddział zakaźny szpitala miejskiego w Gliwicach już w czwartek. Po południu, wieczorem i w nocy lekarze pogotowia ratunkowego i miejscowych przychodni zbadali w sumie ok. 100 zatrutych osób, głównie mieszkańców osiedla akademickiego. W piątek hospitalizowano kolejnych siedmioro studentów.
W szpitalu pozostały te osoby, które najciężej przechodzą zatrucie. Objawem zatrucia salmonellą jest m.in. odwodnienie. Potrzebne jest kilkudniowe intensywne leczenie - nawadnianie organizmu i aplikowanie środków eliminujących salmonellę.
Osobom lżej przechodzącym zatrucie zapewniono odpowiednie leki; będą leczeni w domach. Po ok. tygodniu leczenia pacjenci poddani będą kontrolnym badaniom na nosicielstwo salmonelli.
W piątek rano inspektorzy sanepidu zdecydowali o zamknięciu stołówki przy ul. Pszczyńskiej do czasu wyjaśnienia sprawy. Wyniki stosownych badań znane będą w przyszłym tygodniu.
Sanepid kontroluje również wszystkie bary i punkty małej gastronomii znajdujące się w pobliżu Politechniki Śląskiej i domów akademickich. Nie można bowiem wykluczyć, że tam również żywiły się w czwartek grupy studentów. Inspektorzy sanepidu zbierają szczegółowe informacje, co i gdzie jedli tego dnia studenci.
"Konieczne jest ustalenie ich szczegółowego jadłospisu z ostatnich 24 godzin. Zatrucie w największym punkcie zbiorowego żywienia, jakim jest stołówka, wydaje się najbardziej prawdopodobne. Ale trzeba pamiętać, że studenci w większych grupach mogli żywić się też gdzie indziej, a śniadania i kolacje przyrządzać samodzielnie" - uważa Zbigniew Bożyk.
Inspektorzy sanepidu jeszcze w czwartek szczegółowo skontrolowali stołówkę oraz pobrali do badań mikrobiologicznych próbki pokarmów, a także substancje - tzw. wymazy - z przedmiotów używanych do gotowania. Przebadano też personel stołówki.
Stołówka studencka, w której prawdopodobnie doszło do zatrucia, miała dotychczas dobrą opinię. "Jej stan sanitarny był dotychczas bardzo dobry" - uważa Hanna Nabrdalik, kierownik działu epidemiologii gliwickiego sanepidu.
em, pap