3-letnia dziewczynka spędziła noc w lesie. Przez 12 godzin szukały jej setki policjantów, strażaków oraz okolicznych mieszkańców. Dziewczynka przetrwała noc w lesie, bo jej ciało ogrzewał pies - podaje Onet powołując się na "Fakt".
Julka mieszka w wielorodzinnym domu w Pierzwinie. 1 marca popołudniu Julką zajmował się kuzyn. Po tym jak 3-latka poszła na chwilę do babci zniknęła z oczu 16-letniemu opiekunowi.
- Różne myśli przewijały się nam przez głowę, że może ktoś ją porwał, uprowadził - mówiła babcia dziewczynki. Rodzice poinformowali policję o zaginięciu dziecka.
Dziewczynkę odnaleźli strażacy z OSP w Brzeźnicy w młodniku, który znajduje się 3 kilometry od domu 3-latki. - Szliśmy przez mokre i bagniste podłoże. W pewnym momencie usłyszeliśmy płacz, który zaraz ustał. Po kilku minutach znowu. Zaczęliśmy iść w tamtą stronę i usłyszeliśmy szczekanie psa - relacjonował Grzegorz Szymoński, naczelnik strażaków ochotników.
3-latkę znaleziono w wysokiej trawie, koło rowu z wodą. Dziewczynce towarzyszył pies, który ogrzewał ją swoim ciałem. Dziewczynkę przewieziono do szpitala w Zielonej Górze. Lekarze stwierdzili u niej niewielkie odmrożenia.
ja, Onet, Fakt.pl
- Różne myśli przewijały się nam przez głowę, że może ktoś ją porwał, uprowadził - mówiła babcia dziewczynki. Rodzice poinformowali policję o zaginięciu dziecka.
Dziewczynkę odnaleźli strażacy z OSP w Brzeźnicy w młodniku, który znajduje się 3 kilometry od domu 3-latki. - Szliśmy przez mokre i bagniste podłoże. W pewnym momencie usłyszeliśmy płacz, który zaraz ustał. Po kilku minutach znowu. Zaczęliśmy iść w tamtą stronę i usłyszeliśmy szczekanie psa - relacjonował Grzegorz Szymoński, naczelnik strażaków ochotników.
3-latkę znaleziono w wysokiej trawie, koło rowu z wodą. Dziewczynce towarzyszył pies, który ogrzewał ją swoim ciałem. Dziewczynkę przewieziono do szpitala w Zielonej Górze. Lekarze stwierdzili u niej niewielkie odmrożenia.
ja, Onet, Fakt.pl