- Nie można już mieć nadziei. Jeśli przez cały dzień nikogo nie zauważono, to znaczy że nikogo tam już nie ma - powiedział na antenie RMF FM alpinista Leszek Cichy odnosząc się do poszukiwań polskich himalaistów Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego.
Wyprawa na Broad Peak realizowana była w ramach projektu "Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015" pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Broad Peak to 12. najwyższy szczyt świata oddalony o dziewięć kilometrów od K2. Polakom, 5 marca, udało się jako pierwszym himalaistom w historii, zdobyć szczyt zimą.
- Musiało nastąpić gwałtowne osłabienie. Schodzili przez całą noc. Adrenalina która pchała ich na szczyt, skończyła się tam - dodał Cichy.
W ocenie Cichego rozdzielenie się grupy himalaistów nie jest standardem. - Ale tu ma to usprawiedliwienie. Mogło im się wydawać że koledzy są tuż za nimi - stwierdził.
- Dokładnie 25 lat temu Maciej Berbeka był bliski zdobycia szczytu. Teraz mu się udało. Może ta góra była przeznaczona dla niego - powiedział Cichy.
Cichy dodał, że zrobiono wszystko, co było można. - To wyjście pakistańskiego wspinacza na 7700, zresztą koledzy, którzy czekali cały dzień w obozie czwartym, tym szturmowym na 7400. Te ostatnie 500 metrów jest znakomicie widoczne. To znaczy, jeśli tam był jakikolwiek ruch, to oni by to zauważyli i na pewno mimo zmęczenia wszyli by naprzeciw. Choćby do tej szczeliny, żeby pomóc im tą szczelinę przekroczyć - powiedział.
ja, RMF FM
- Musiało nastąpić gwałtowne osłabienie. Schodzili przez całą noc. Adrenalina która pchała ich na szczyt, skończyła się tam - dodał Cichy.
W ocenie Cichego rozdzielenie się grupy himalaistów nie jest standardem. - Ale tu ma to usprawiedliwienie. Mogło im się wydawać że koledzy są tuż za nimi - stwierdził.
- Dokładnie 25 lat temu Maciej Berbeka był bliski zdobycia szczytu. Teraz mu się udało. Może ta góra była przeznaczona dla niego - powiedział Cichy.
Cichy dodał, że zrobiono wszystko, co było można. - To wyjście pakistańskiego wspinacza na 7700, zresztą koledzy, którzy czekali cały dzień w obozie czwartym, tym szturmowym na 7400. Te ostatnie 500 metrów jest znakomicie widoczne. To znaczy, jeśli tam był jakikolwiek ruch, to oni by to zauważyli i na pewno mimo zmęczenia wszyli by naprzeciw. Choćby do tej szczeliny, żeby pomóc im tą szczelinę przekroczyć - powiedział.
ja, RMF FM