- Nie miałem powodu, żeby kategorycznie zakazać im iść naprzód. Ten atak był nie do zatrzymania - tłumaczył podczas konferencji lider wyprawy na Broad Peak Krzysztof Wielicki. Ze szczytu do bazy nie udało się dotrzeć Tomaszowi Kowalskiemu i Maciejowi Berbece. Prawdopodobnie mężczyźni zginęli w górach.
Wyprawa na Broad Peak realizowana była w ramach projektu "Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015" pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Broad Peak to 12. najwyższy szczyt świata oddalony o dziewięć kilometrów od K2. Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka 5 marca zdobyli jako pierwsi himalaiści w historii szczyt zimą.
Kowalski i Berbeka nie wrócili
Ze szczytu nie zeszli Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka.
Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki po raz ostatni rozmawiał z Tomaszem Kowalskim 6 marca o godzinie 6:30 (czasu pakistańskiego). Himalaista zgłosił, że ma trudności z oddychaniem. 7 marca ustalono prawdopodobną lokalizację Tomasza Kowalskiego - na przełęczy na wysokości 7900 metrów. - Nie ma sił i środków, by ktokolwiek do niego doszedł. Można przypuszczać, że Tomasz Kowalski nie przetrwał - powiedział Artur Hajzer, szef projektu "Polski Himalaizm Zimowy". Maciej Berbeka prawdopodobnie odpadł od stoku w przepaść na wysokości około 7700 metrów. W ocenie ekspertów znalezienie jego ciała jest praktycznie niemożliwe.
"Byli zdeterminowani"
- Okazało się, że będzie jedno okno pogodowe, cały zespół postanowił pójść razem na szczyt. Byli zdeterminowani. Padła propozycja, że wszyscy pójdą jednego dnia w dwóch zespołach. Podjąłem decyzję, że w czwórkę będzie łatwiej działać. Poza tym nie chciałem nikomu odbierać szansy wejścia na szczyt - powiedział Krzysztof Wielicki.
Jak dodał okazało się, że ostatni etap wspinaczki był trudniejszy, niż oczekiwano. - Kontaktowałem się z Maciejem Berbeką, bo było dość późno, ale on potwierdził, że będzie kontynuowany atak na szczyt. Wszyscy byli w dobrej formie, pogoda była idealna. Nie miałem powodu, żeby kategorycznie zakazać im iść naprzód. Ten atak był nie do zatrzymania. Nie było przeciwwskazań - wyjaśniał Wielicki.
ja, RMF FM
Kowalski i Berbeka nie wrócili
Ze szczytu nie zeszli Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka.
Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki po raz ostatni rozmawiał z Tomaszem Kowalskim 6 marca o godzinie 6:30 (czasu pakistańskiego). Himalaista zgłosił, że ma trudności z oddychaniem. 7 marca ustalono prawdopodobną lokalizację Tomasza Kowalskiego - na przełęczy na wysokości 7900 metrów. - Nie ma sił i środków, by ktokolwiek do niego doszedł. Można przypuszczać, że Tomasz Kowalski nie przetrwał - powiedział Artur Hajzer, szef projektu "Polski Himalaizm Zimowy". Maciej Berbeka prawdopodobnie odpadł od stoku w przepaść na wysokości około 7700 metrów. W ocenie ekspertów znalezienie jego ciała jest praktycznie niemożliwe.
"Byli zdeterminowani"
- Okazało się, że będzie jedno okno pogodowe, cały zespół postanowił pójść razem na szczyt. Byli zdeterminowani. Padła propozycja, że wszyscy pójdą jednego dnia w dwóch zespołach. Podjąłem decyzję, że w czwórkę będzie łatwiej działać. Poza tym nie chciałem nikomu odbierać szansy wejścia na szczyt - powiedział Krzysztof Wielicki.
Jak dodał okazało się, że ostatni etap wspinaczki był trudniejszy, niż oczekiwano. - Kontaktowałem się z Maciejem Berbeką, bo było dość późno, ale on potwierdził, że będzie kontynuowany atak na szczyt. Wszyscy byli w dobrej formie, pogoda była idealna. Nie miałem powodu, żeby kategorycznie zakazać im iść naprzód. Ten atak był nie do zatrzymania. Nie było przeciwwskazań - wyjaśniał Wielicki.
ja, RMF FM