85-letnia pacjentka Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie twierdzi, że upadła w łazience i złamała biodro. Kobieta żali się, że na RTG skierowano ją dopiero po trzech dniach. Zdjęcie wykazało złamanie panewki stawu biodrowego. Uraz wymaga interwencji chirurga - dowiedziała się 85-latka - ale najpierw trzeba wyleczyć owrzodzenie. Pacjentka zarażona jest tzw. pałeczką ropy błękitnej. Z powodu infekcji w owrzodzeniu łatwo byłoby tę bakterię przenieść do operowanego stawu.
Lekarze wysłali chorą kobietę do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. Prof. Adama Grucy. Tam jednak jej nie przyjęto na oddział. Chora dowiedziała się, że przyjechała tylko na "konsultację". Gdy wróciła do Międzylesia poinformowano ją, że została wypisana ze szpitala i może wracać do domu.
Dopiero interwencja telefoniczna Rzecznika Praw Pacjenta, którego o pomoc poprosił syn chorej spowodowała, że schorowaną kobietę ponownie przyjęto na oddział.
Rodzina 85-latki twierdzi, że aby "zastosowano skuteczne metody leczenia" konieczne były interwencje u lekarzy, ordynatora i kolejne telefony do Rzecznika Praw Pacjenta.
Szpital się broni, twierdzi, że nie ma problemu medycznego, gdyż chora otrzymała antybiotyk, a wszystko przebiegało zgodnie z procedurami.
jc, gazeta.pl