Angelina Jolie, u której wykryto mutację genu BRCA1, zdecydowała się na profilaktyczną podwójną mastektomię. - Test na obecność mutacji genu BRCA1 może wykonać każda kobieta. Dla tych, u których w rodzinie występował rak piersi i jajnika jest on bezpłatny, dla pozostałych kosztuje ok. 260 zł - powiedział na antenie TVN24 prof. Jacek Gronwald z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Aby zakwalifikować się na test, potrzebne jest skierowanie od lekarza rodzinnego, ale może również przebadać się bez skierowania w ośrodkach, gdzie prowadzone są ministerialne programy profilaktyczne - podaje TVN24.
- Zdiagnozowanie mutacji określa ryzyko zachorowania u kobiety - zwykle wynosi ono kilkadziesiąt procent, ale to oznacza, że kobieta musi zachorować, ale że powinna przystąpić do programu profilaktycznego, który minimalizuje ryzyko zachorowania, a jeśli już nowotwór wystąpi, zostanie wykryty bardzo wcześnie - przekonywał prof. Gronwald.
Podkreślił jednak, że jeśli badania nie wykryją mutacji, to nie oznacza to, że jej nie ma. - Są pacjentki, u których w rodzinie były zachorowania na nowotwór piersi, a my nie potrafimy potwierdzić obecności mutacji genu - zaznaczył lekarz.
Jak zaznaczył prof. Grunwald na profilaktyczną mastektomię, której poddała się Angelina Jolie, decyduje się w Polsce około 5-7 proc. kobiet z mutacją BRCA1. Lekarz zaznaczył, że operacja ta wiąże się z rekonstrukcją piersi.
Oprócz profilaktycznej mastektomii można przeprowadzać USG piersi i rezonans magnetyczny piersi co pozwala w 80 proc. wykrycie guza.
"Jestem nosicielką wadliwego genu"
Angelina Jolie poddała się prewencyjnej operacji usunięcia obu piersi. Chciała w ten sposób uchronić się przed rakiem piersi. O swoich doświadczeniach i powodach swojej decyzji napisała w artykule, który opublikował "The New York Times".
W tekście "Mój medyczny wybór" Jolie przekonuje, że kobiety nie są bezradne w walce z rakiem piersi. Wspominała, że jej matka zmarła na raka w wieku 56 lat i przez to nie mogła poznać wszystkich swoich wnuków. Aktorka pisze, że jej dzieci wciąż pytały o babcię i o to, czy ich mama również może zachorować.
"Zawsze mówiłam im, by się nie martwiły, ale prawda jest taka, że jestem nosicielką wadliwego genu, co znacznie zwiększa ryzyko rozwoju raka piersi i raka jajnika" - pisze Angelina. Przypuszczenia potwierdził lekarz - miał przekazać aktorce, że ryzyko wystąpienia u niej raka piersi wynosiło 87 procent, a ryzyko raka jajnika - 50 procent. Jolie tłumaczy, że podjęła decyzje o mastektomii, aby zminimalizować ryzyko.
"Decyzja o mastektomii nie jest łatwa"
"Chciałam napisać to, by powiedzieć innym kobietom, że decyzja o mastektomii nie była łatwa. Ale cieszę się, że ją podjęłam. Szanse rozwoju raka zmalały z 87 procent do 5 procent" - pisze aktorka i dodała, że po zabiegu pozostały jej tylko niewielkie blizny. Podkreśliła, że nie czuje się teraz mniej wartościową kobietą. "Czuję się silna, że podjęłam trudny wybór, który nie umniejsza mojej kobiecości" - napisała.
ja, TVN24
- Zdiagnozowanie mutacji określa ryzyko zachorowania u kobiety - zwykle wynosi ono kilkadziesiąt procent, ale to oznacza, że kobieta musi zachorować, ale że powinna przystąpić do programu profilaktycznego, który minimalizuje ryzyko zachorowania, a jeśli już nowotwór wystąpi, zostanie wykryty bardzo wcześnie - przekonywał prof. Gronwald.
Podkreślił jednak, że jeśli badania nie wykryją mutacji, to nie oznacza to, że jej nie ma. - Są pacjentki, u których w rodzinie były zachorowania na nowotwór piersi, a my nie potrafimy potwierdzić obecności mutacji genu - zaznaczył lekarz.
Jak zaznaczył prof. Grunwald na profilaktyczną mastektomię, której poddała się Angelina Jolie, decyduje się w Polsce około 5-7 proc. kobiet z mutacją BRCA1. Lekarz zaznaczył, że operacja ta wiąże się z rekonstrukcją piersi.
Oprócz profilaktycznej mastektomii można przeprowadzać USG piersi i rezonans magnetyczny piersi co pozwala w 80 proc. wykrycie guza.
"Jestem nosicielką wadliwego genu"
Angelina Jolie poddała się prewencyjnej operacji usunięcia obu piersi. Chciała w ten sposób uchronić się przed rakiem piersi. O swoich doświadczeniach i powodach swojej decyzji napisała w artykule, który opublikował "The New York Times".
W tekście "Mój medyczny wybór" Jolie przekonuje, że kobiety nie są bezradne w walce z rakiem piersi. Wspominała, że jej matka zmarła na raka w wieku 56 lat i przez to nie mogła poznać wszystkich swoich wnuków. Aktorka pisze, że jej dzieci wciąż pytały o babcię i o to, czy ich mama również może zachorować.
"Zawsze mówiłam im, by się nie martwiły, ale prawda jest taka, że jestem nosicielką wadliwego genu, co znacznie zwiększa ryzyko rozwoju raka piersi i raka jajnika" - pisze Angelina. Przypuszczenia potwierdził lekarz - miał przekazać aktorce, że ryzyko wystąpienia u niej raka piersi wynosiło 87 procent, a ryzyko raka jajnika - 50 procent. Jolie tłumaczy, że podjęła decyzje o mastektomii, aby zminimalizować ryzyko.
"Decyzja o mastektomii nie jest łatwa"
"Chciałam napisać to, by powiedzieć innym kobietom, że decyzja o mastektomii nie była łatwa. Ale cieszę się, że ją podjęłam. Szanse rozwoju raka zmalały z 87 procent do 5 procent" - pisze aktorka i dodała, że po zabiegu pozostały jej tylko niewielkie blizny. Podkreśliła, że nie czuje się teraz mniej wartościową kobietą. "Czuję się silna, że podjęłam trudny wybór, który nie umniejsza mojej kobiecości" - napisała.
ja, TVN24