26-letni Jairo Mora Sandoval i cztery wolontariuszki zostali w czwartek porwani podczas patrolowania plaż wybrzeży Kostaryki na Karaibach. Ekolodzy bronili przed kłusownikami gniazd gigantycznych żółwi skórzastych, które znajdujących się pod ochroną.
Kobiety, które były przetrzymywane w opuszczonym domu zostały uwolnione. Napastnicy wsadzili mężczyznę do samochodu i odjechali. Ciało ekologa znaleziono następnego dnia rano na plaży, na północnym wybrzeżu Morza Karaibskiego.
Według policji Sandoval został pobity i postrzelony w głowę. Mężczyzna miał związane ręce na plecach.
23 kwietnia ekolog za pośrednictwem Facebooka apelował do władz o pomoc w ochronie żółwi. Mężczyzna mówił o wzroście kłusownictwa. Był przekonany, że działający na tym terenie handlarze narkotyków zajmuj się również wykradaniem i sprzedażą jaj żółwi.
Policja i straż przybrzeżna rozpoczęły patrolowanie plaż po tym jak Sandoval 6 maja poinformował o zniszczeniu przez kłusowników kilku gniazd żółwi.
Szef lokalnej policji przyznał, że feralnej nocy plaże patrolowało pięciu policjantów. Na godzinę przed porwaniem mieli ostatni kontakt radiowy z Sandovalem. Zaznaczył, że "celem patroli nie było pilnowanie wolontariuszy”, ale gniazd żółwi.
Organizacja Widecast , która wysłała wolontariuszy zamknęła program i zapowiedziała, że nie będzie już wysyłała ludzi do patrolowania plaż.
- Nie możemy ryzykować ludzkiego życia dla tego projektu - powiedział Didiher Chacón koordynator Widecast na Kostaryce - Chyba dokładnie na taką reakcję liczyli zabójcy - dodał.
jc, independent.co.uk, ticotimes.net, milenio.com