Jak poinformowało tvp.info Krzysztof M. złożył wniosek do Prokuratury Apelacyjnej o wznowienie śledztwa w sprawie morderstwa swojej żony. – Zależy mi przede wszystkim na wyjaśnieniu śmierci mojej żony i ukaraniu winnych tej zbrodni. Uważam, że zeznania świadków pozwalają na postawienie przed sądem osób odpowiedzialnych za to zabójstwo – powiedział mężczyzna.
Żona Krzysztofa M. ps. Bajbus została zamordowana 17 stycznia 2008 r. w Kobyłce pod Warszawą. Zabójca strzelił do niej siedem razy z bliskiej odległości, celując w głowę i plecy.
Dla Krzysztofa M. było jasne, że morderstwo jego żony jest wynikiem współpracy z policją i wydaniem liderów gangu. - Przeprowadzone czynności wskazały na duże prawdopodobieństwo, że za morderstwem mojej żony stali członkowie grupy mokotowskiej, a fakt zabójstwa stanowił formę odwetu za podjętą przeze mnie współpracę – wyjaśnił Bajbus.
Teraz mężczyzna domaga się wznowienia śledztwa, bo jak twierdzi w postępowaniu popełniono wiele błędów. Krzysztof M. zarzuca prokuraturze, że śledczy nie porównali materiału DNA z tym zabezpieczonym na miejscu zbrodni, nie sporządzili szczegółowej analizy broni, ani nie ustalil jednoznacznie z jakiej odległości zabójca strzelał do kobiety. – Ponadto pomimo zeznań świadków koronnych opisujących, kto kazał im obserwować moją żonę, czy też słyszących o okolicznościach zbrodni nie przedstawiono zarzutów Zbigniewowi C., którego wskazywano jako zleceniodawcę zabójstwa – tłumaczył się mężczyzna.
– Uważam, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby ustalić sprawców zabójstwa Anny M. i ich ewentualnych mocodawców. W takich sprawach nie można jednak działać pochopnie. Zebrany materiał nie miałby szans na utrzymanie się przed sądem. I gdybyśmy postawili zarzuty np. domniemanemu zleceniodawcy, to w razie uniewinnienia nierealne byłoby go późniejsze skazanie. A jesteśmy pewni, że na tych dowodach nikt by skazał żadnej z osób, które typowaliśmy jako zamieszane w tę zbrodnię – wyjaśnił jeden ze śledczych.
dż, tvp.info
Dla Krzysztofa M. było jasne, że morderstwo jego żony jest wynikiem współpracy z policją i wydaniem liderów gangu. - Przeprowadzone czynności wskazały na duże prawdopodobieństwo, że za morderstwem mojej żony stali członkowie grupy mokotowskiej, a fakt zabójstwa stanowił formę odwetu za podjętą przeze mnie współpracę – wyjaśnił Bajbus.
Teraz mężczyzna domaga się wznowienia śledztwa, bo jak twierdzi w postępowaniu popełniono wiele błędów. Krzysztof M. zarzuca prokuraturze, że śledczy nie porównali materiału DNA z tym zabezpieczonym na miejscu zbrodni, nie sporządzili szczegółowej analizy broni, ani nie ustalil jednoznacznie z jakiej odległości zabójca strzelał do kobiety. – Ponadto pomimo zeznań świadków koronnych opisujących, kto kazał im obserwować moją żonę, czy też słyszących o okolicznościach zbrodni nie przedstawiono zarzutów Zbigniewowi C., którego wskazywano jako zleceniodawcę zabójstwa – tłumaczył się mężczyzna.
– Uważam, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby ustalić sprawców zabójstwa Anny M. i ich ewentualnych mocodawców. W takich sprawach nie można jednak działać pochopnie. Zebrany materiał nie miałby szans na utrzymanie się przed sądem. I gdybyśmy postawili zarzuty np. domniemanemu zleceniodawcy, to w razie uniewinnienia nierealne byłoby go późniejsze skazanie. A jesteśmy pewni, że na tych dowodach nikt by skazał żadnej z osób, które typowaliśmy jako zamieszane w tę zbrodnię – wyjaśnił jeden ze śledczych.
dż, tvp.info