Bił kobietę, usłyszał wyrok, bił dalej. Policja "robi, co może"

Bił kobietę, usłyszał wyrok, bił dalej. Policja "robi, co może"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Policja przyznaje, że robi w sprawie "co może" (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Mieszkaniec Wrocławia znęca się nad rodziną byłej dziewczyny. Włamuje się do mieszkania, bije na oślep każdego i ucieka. I tak od 2 lat - donosi "Gazeta Wyborcza".
Zaczęło się w 2011 r. Pan Sławomir pokłócił się ze swoją dziewczyną Kingą. Groził jej, szarpał za ubranie i włosy, bił w twarz, pluł i wyzywał. Nie przestawał, gdy kobieta zaszła zimą w ciążę. Kobieta w końcu nie wytrzymała. Poszła na policję. Mężczyzna dostał karę w zawieszeniu. Sąd orzekł zakaz zbliżania się do Kingi i dozór policyjny.

Jak podaje "GW", mężczyzna został ojcem we wrześniu. Choć na kilka dni opanował swoją agresję, bicie wróciło. Mężczyzna zjawił się pod domem Kingi, szarpał jej matką, wszedł przez okno do mieszkania i pobił swoją byłą partnerkę. Policja znów musiała interweniować. Mężczyzna po raz kolejny usłyszał zarzuty. Postępowanie trwa.

- Od tamtej pory pilnujemy córki jak oka w głowie. Wciąż widzimy Sławomira pod naszym domem, dlatego Kinga nigdzie nie wychodzi sama, staramy się być cały czas w domu. Raz tylko w listopadzie wyszła bez nas do koleżanki. Zaczaił się na nią i ją porwał. Zabrał jej komórkę, nie pozwolił wrócić do domu. Policja nad ranem znalazła roztrzęsioną Kingę i Sławomira w mieszkaniu jego kolegi - opowiada ojciec Kingi.

Mężczyzna miał trafić do więzienia. Podczas przesłuchania udał zawał. Zabrała go karetka, po czym Sławomir przepadł bez śladu. Dramat rodziny jego byłej dziewczyny na tym się jednak nie zakończył. Kobieta zaczęła dostawać SMS-y z groźbami. Mężczyzna pisał m.in., że "wybije" jej rodzinę. 28 września znów włamał się do domu rodziny Kingi. Towarzyszyli mu jego koledzy. Do przytomności pobity został brat Kingi. Gdy na napad zareagował ojciec, także został pobity. Policja przyjechała, ale bandyty już nie było w mieszkaniu.

Policja przyznaje, że w sprawie "robi, co może". Mężczyzna pozostaje na wolności.

sjk, "Gazeta Wyborcza"