Rodzice 24-letniego Mariusza w ciągu czterech godzin sześciokrotnie wzywali karetkę do chłopaka, który cierpiał na ostrą anginę, a jego stan - mimo podania mu antybiotyku - wciąż się pogarszał. Dyspozytorzy pogotowia za każdym razem polecali im jednak, aby... udali się do lekarza rodzinnego i karetki nie wysyłał. O sprawie pisze Gazeta.pl.
Na szczęście dla 24-latka zgłoszenie od rodziców przyjęła lekarka z poradni, w której leczył się chłopak. Jak się okazało u 24-latka wystąpiły objawy charakterystyczne dla poważnych zaburzeń przemiany materii, które mogą prowadzić nawet do śmierci. Kiedy w końcu trafił on do szpitala znajdował się w stanie śpiączki cukrzycowej - pojawienie się cukrzycy typu 1 było prawdopodobnie spowodowane ostrym przebiegiem anginy. Na szczęście chłopaka udało się uratować.
Teraz prokuratura stawia dyspozytorom zarzuty narażenia chorego na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Dwoje dyspozytorów, którzy nie zdecydowali się wysłać karetki do chłopaka, nie przyznaje się do winy.
Gazeta.pl, arb
Teraz prokuratura stawia dyspozytorom zarzuty narażenia chorego na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Dwoje dyspozytorów, którzy nie zdecydowali się wysłać karetki do chłopaka, nie przyznaje się do winy.
Gazeta.pl, arb