Prokuratura postawiła zarzuty byłemu Rzecznikowi Praw Ofiar Krzysztofowi O. w związku ze sprawą organizacji nielegalnych adopcji - poinformował TVN24.
Oskarżenia dotyczą między innymi organizowania nielegalnych adopcji i czerpania z tego korzyści majątkowych, namawiania kobiet do fałszywych oświadczeń przed urzędnikiem stanu cywilnego i utrudniania postępowania.
- Akt oskarżenia jest sporządzony i kierujemy go do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga - powiedziała Renata Mazur, rzecznik prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. - Zarzuty postawiono także innym organizatorom nielegalnych adopcji. Weronika I., partnerka i wspólniczka byłego Rzecznika Praw Ofiar, ma postawione cztery zarzuty, w tym trzy dotyczą organizowania nielegalnej adopcji, a jeden utrudniania postępowania - podsumowała rzecznik prokuratury.
Za popełnione przestępstwa O. grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Kobiety, które wyrażały zgodę na oddanie swoich dzieci, oraz ludzie którzy chcieli je nielegalnie adoptować popełnili czyny zagrożone karą trzech lat więzienia.
Oskarżony przyznaje, że organizowana przez niego usługa kosztowała 50 tys. zł. Zaznacza jednak, że o podaniu w urzędzie stanu cywilnego fałszywych danych zawsze decydowały matki. Nie robiłem nic złego – powiedział. - Pomagałem w organizowaniu adopcji rodzinom, które tego chciały. Pomagałem także dzieciom, bo w ten sposób chroniłem je przed, na przykład, dorastaniem w patologicznej rodzinie - zakończył.
pz, TVN24
- Akt oskarżenia jest sporządzony i kierujemy go do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga - powiedziała Renata Mazur, rzecznik prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. - Zarzuty postawiono także innym organizatorom nielegalnych adopcji. Weronika I., partnerka i wspólniczka byłego Rzecznika Praw Ofiar, ma postawione cztery zarzuty, w tym trzy dotyczą organizowania nielegalnej adopcji, a jeden utrudniania postępowania - podsumowała rzecznik prokuratury.
Za popełnione przestępstwa O. grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Kobiety, które wyrażały zgodę na oddanie swoich dzieci, oraz ludzie którzy chcieli je nielegalnie adoptować popełnili czyny zagrożone karą trzech lat więzienia.
Oskarżony przyznaje, że organizowana przez niego usługa kosztowała 50 tys. zł. Zaznacza jednak, że o podaniu w urzędzie stanu cywilnego fałszywych danych zawsze decydowały matki. Nie robiłem nic złego – powiedział. - Pomagałem w organizowaniu adopcji rodzinom, które tego chciały. Pomagałem także dzieciom, bo w ten sposób chroniłem je przed, na przykład, dorastaniem w patologicznej rodzinie - zakończył.
pz, TVN24