Łodzianin musiał czekać 40 minut na karetkę. Po kilku dniach zmarł w szpitalu. Rodzina zmarłego ma żal do pracowników pogotowia, że pomoc przybyła późno. Pogotowie nie czuje się winne, ale na czas prowadzenia postępowania wyjaśniającego zawieszono trzech dyspozytorów, którzy przyjmowali zgłoszenie.
Dyrektor ds. medyczny wojewódzkiej stacji ratownictwa medycznego w Łodzi powiedział, że pierwsze zgłoszenie dotyczyło bólu nogi. - Jak wiadomo, jest to dolegliwość, która jest poza kompetencjami ratownictwa medycznego - podkreślił. Dodał, że mimo to, karetka została wysłana na miejsce.