Szczególny niepokój władz Hongkongu wywołuje sytuacja w najgęściej zaludnionej dzielnicy Kowloon, skąd pochodzi prawie połowa wszystkich chorych, w tym około 300 z jednego tylko osiedla Amoy Gardens. Ze względu na wyjątkowo ciasną zabudowę, a także zagęszczenie tamtejszych mieszkań (50 tys. osób na 1 km kw - 10 razy więcej od średniej w krajach wysoko uprzemysłowionych) Kowloon uważany jest dziś za obszar nieuchronnego, szybkiego rozwoju epidemii.
Zdaniem ekspertów, w szerzeniu się zabójczego wirusa mogły dopomóc liczne w Hongkongu karaluchy.
Wszystkie szkoły zarówno w Hongkongu, jak i Singapurze nadal pozostają zamknięte. W tym ostatnim państwie, gdzie zmarło dotąd 9 osób, zarejestrowano w czwartek osiem kolejnych przypadków choroby.
Mimo to władze Hongkongu zwróciły się do rządu Malezji o cofnięcie wydanego dzień wcześniej zakazu wydawania wiz dla mieszkańców miasta. Podobne restrykcje wprowadzono w Kuala Lumpur wobec obywateli całych Chin. Malezja ogłosiła też ograniczenia w przylotach z Kanady i Wietnamu, krajów uważanych za szczególnie dotknięte epidemią nietypowego zapalenia płuc.
O dwóch kolejnych przypadkach śmiertelnych doniesiono taże z Chin. Według danych Ministerstwa Zdrowia, zarejestrowano tam dotąd 1290 zachorowań i 55 zgonów.
W Kanadzie, jedynym kraju poza Azją gwałtownie zaatakowanym przez wirusa SARS (242 zachorowań, 10 zgonów), w środę po raz pierwszy zamknięto szkołę, po odkryciu objawów choroby u jednego z uczniów.
em, pap