- Relacja ofiary w żaden sposób nie została podważona. Nawet przeciwnie: podparliśmy ją ekspertyzami niezależnych biegłych - poinformował w rozmowie z dziennikiem.pl szef prokuratury Paweł Wierzchowski komentując sprawę gwałtu w Lesie Kabackim. Wcześniej burmistrz Ursynowa Piotr Guział sugerował jakoby do gwałtu w ogóle nie doszło.
30 sierpnia 2013 młoda biegaczka zgłosiła się na policję twierdząc, że została sterroryzowana i zgwałcona w Lesie Kabackim. Policja opublikowała portret pamięciowy sprawcy. Przed świętami śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy.
Informację tę skomentował burmistrz Ursynowa Piotr Guział. Na Twitterze napisał: "Gwałt? A może paranoja i fala medialna? Kto przeprosi? Zacznijmy od feministek". "Są przestępstwa, które miały miejsce ale nie wykryto sprawcy, ale i są zawiadomienia o zdarzeniach, które nie miały miejsca" - kontynuował Guział. Dodał, że sprawa gwałtu w Lesie Kabackim jest jak przypadek porwania Madzi z Sosnowca.
Guział przyznał w końcu, że w sprawie gwałtu popełnił błąd. "Zrozumiałem, że sprawa umorzona nie z braku znalezienia sprawcy a z braku dowodów. Przepraszam wszystkich" - napisał.
Wierzchowski zaznaczył, że ofiara została przesłuchana przy udziale biegłego psychologa i seksuologa, a jej relacja nie budzi wątpliwości. Wersję kobiety potwierdziła też obdukcja lekarska. Wynika z niej, że do obrażeń, jakie miała kobieta mogło dojść w sposób przez nią opisywany.
Wątpliwości co do prawdomówności kobiety miała jednak policja. Prokuratura w trakcie śledztwa wnioskowała nawet o zmianę prowadzącej dochodzenie policjantki. Policjanci prowadzący sprawę nieoficjalnie przyznają, że w tym samym czasie otrzymali zgłoszenie o gwałcie od innej kobiety. Jak się okazało do przestępstwa tego nie doszło.
ja, dziennik.pl
Informację tę skomentował burmistrz Ursynowa Piotr Guział. Na Twitterze napisał: "Gwałt? A może paranoja i fala medialna? Kto przeprosi? Zacznijmy od feministek". "Są przestępstwa, które miały miejsce ale nie wykryto sprawcy, ale i są zawiadomienia o zdarzeniach, które nie miały miejsca" - kontynuował Guział. Dodał, że sprawa gwałtu w Lesie Kabackim jest jak przypadek porwania Madzi z Sosnowca.
Guział przyznał w końcu, że w sprawie gwałtu popełnił błąd. "Zrozumiałem, że sprawa umorzona nie z braku znalezienia sprawcy a z braku dowodów. Przepraszam wszystkich" - napisał.
Wierzchowski zaznaczył, że ofiara została przesłuchana przy udziale biegłego psychologa i seksuologa, a jej relacja nie budzi wątpliwości. Wersję kobiety potwierdziła też obdukcja lekarska. Wynika z niej, że do obrażeń, jakie miała kobieta mogło dojść w sposób przez nią opisywany.
Wątpliwości co do prawdomówności kobiety miała jednak policja. Prokuratura w trakcie śledztwa wnioskowała nawet o zmianę prowadzącej dochodzenie policjantki. Policjanci prowadzący sprawę nieoficjalnie przyznają, że w tym samym czasie otrzymali zgłoszenie o gwałcie od innej kobiety. Jak się okazało do przestępstwa tego nie doszło.
ja, dziennik.pl