Zakład truł mieszkańców ołowiem? Dyrektor zapowiedział wstrzymanie produkcji

Zakład truł mieszkańców ołowiem? Dyrektor zapowiedział wstrzymanie produkcji

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Dwoje kilkuletnich dzieci z miejscowości Korsze( woj. warmińsko-mazurskie) trafiło do szpitala z podwyższonym stężeniem ołowiu w organizmach. Mieszkańcy nie maja wątpliwości, że winę ponosi zakład utylizacji akumulatorów, który wciąż pracuje, pomimo wyników badań sanepidu, które sugerują, iż stanowi on zagrożenie.
15 stycznia mieszkańcy od rana gromadzili się przed zakładem, domagając się wstrzymania produkcji.  Rano dyrektor zapowiedział, że utylizacja akumulatorów będzie się nadal odbywała, podkreślając że zakład nie otrzymał decyzji sanepidu, która nakazywałaby jego zamknięcie.

Mieszkańcy Korsz już w grudniu apelowali, że zakład nie spełnia odpowiednich norm i należy przeprowadzić w nim kontrolę. Taka kontrolę przeprowadził 9 stycznia sanepid. Badania wykazały, że przekroczono dopuszczalne stężenie ołowiu. Elżbieta Łabaj z sanepidu w Olsztynie poinformowała, że w związku z tym podjęto decyzję o nieuruchomieniu tych stanowisk. Dodała, że Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Kętrzynie złożył już doniesienie do prokuratury.

Dwoje dzieci, które trafiły do szpitala w Olsztynie, to nie jedyni mieszkańcy Korsz, u których stwierdzono podwyższone stężenie ołowiu we krwi. Badaniom poddało się 500 osób. Wyniki badań u pierwszych 70 pokazały, że w ich organizmach było za dużo ołowiu.

Dyrektor zakładu zmienił zdanie dopiero po południu, po interwencji m. in. TVN 24. Oświadczył, że właściciel zdecydował się zamknąć zakład, a wygaszanie produkcji zajmie 100 godzin roboczych. Oznacza to, że prace potrwają jeszcze przez cztery dni. Dyrektor zapowiedział, że po tym czasie produkcja nie będzie wznawiana do momentu, aż zakład nie otrzyma pozytywnych wyników badań sanepidu.

Mieszkańcy przekonują, że naprawdę spokojnie będą jednak dopiero wtedy, kiedy zakład zostanie całkowicie zamknięty.

ag, tvn 24