85-letni Brytyjczyk, który podróżował na wycieczkowcu Marco Polo, zginął po tym, jak silna fala sztormowa wdarła się do kajut. Ucierpiała jeszcze jedna pasażerka w wieku około 70 lat. Obydwie osoby początkowo zabrał helikopter, jednak mężczyzna zmarł w szpitalu.
Statek płynął z Azorów do Wielkiej Brytanii. W okolicach Kanału La Manche znalazł się w strefie sztormowej. W pewnym momencie w burtę uderzyła fala z taką siłą, że wdarła się do środka okrętu, wybijając szybę. To właśnie szkło i siła uderzeniowa spowodowały ciężkie obrażenia u Brytyjczyka. Mimo niekorzystnej pogody, udało się sprowadzić helikopter i przetransportować go oraz jeszcze jedną pasażerkę do szpitala. Tam mężczyzna zmarł.
Rannej kobiecie nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Według firmy zarządzającej okrętem Cruise&Maritime Voyages wśród 735 pasażerów wielu odniosło lekkie obrażenia w wyniku przejścia przez strefę silnego sztormu.
Sam okręt zbudowany został w latach 60. w NRD dla ZSRR, a po rozpadzie Związku Radzieckiego trafił do prywatnego właściciela i służył jako wycieczkowiec dla średniozamożnych klientów.
DK, TVN24
Rannej kobiecie nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Według firmy zarządzającej okrętem Cruise&Maritime Voyages wśród 735 pasażerów wielu odniosło lekkie obrażenia w wyniku przejścia przez strefę silnego sztormu.
Sam okręt zbudowany został w latach 60. w NRD dla ZSRR, a po rozpadzie Związku Radzieckiego trafił do prywatnego właściciela i służył jako wycieczkowiec dla średniozamożnych klientów.
DK, TVN24