Jak podaje "Rzeczpospolita", poszkodowany nastolatek nie udowodnił winy szkoły. Sąd orzekł, iż nawet najlepszy nadzór nie jest w stanie zapobiec "tak dynamicznym zdarzeniom".
Zaczęło się od słownych przepychanek podczas jazdy szkolnym autobusem. Mimo, iż gminny regulamin dowożenia uczniów nakazuje obecność chociażby jednego nauczyciela podczas jazdy, w gimbusie nie było żadnego.
Kiedy uczniowie dotarli na miejsce, dwójka zwaśnionych nastolatków udała się na szkolne boisko, gdzie doszło do "wyjaśnienia" sprawy. Jeden z chłopców otrzymał cios w krocze, co skończyło się urazem moszny i operacją usunięcia 2/3 prawego jądra, choć początkowo nie wykluczali, że będą musieli pozbyć się całego.
DK, Rzeczpospolita
Kiedy uczniowie dotarli na miejsce, dwójka zwaśnionych nastolatków udała się na szkolne boisko, gdzie doszło do "wyjaśnienia" sprawy. Jeden z chłopców otrzymał cios w krocze, co skończyło się urazem moszny i operacją usunięcia 2/3 prawego jądra, choć początkowo nie wykluczali, że będą musieli pozbyć się całego.
DK, Rzeczpospolita