Służba zdrowia zawiodła

Służba zdrowia zawiodła

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura w Strzyżowie (Podkarpacie) wyjaśni przyczynę zgonu pacjenta, który z podejrzeniem tętniaka aorty krążył między szpitalami w Rzeszowa i Strzyżowie.
Doniesienie w tej sprawie złożyła w prokuraturze żona zmarłego Józefa Ch. Zawiadomiła także sąd lekarski.

"44-letni Józef Ch., mieszkaniec Frysztaka koło Strzyżowa, 2  maja wieczorem został przyjęty do szpitala strzyżowskiego, gdzie na podstawie badań lekarskich i dokumentacji choroby (którą do  szpitala dowiozła rodzina pacjenta) stwierdzono tętniaka aorty. W  szpitalu zdecydowano, by przewieźć go do Rzeszowa.

"Naszym obowiązkiem było potwierdzenie diagnozy w szpitalu o  większych możliwościach. Potrzebna była tomografia komputerowa albo echokardiografia, a tylko szpitale w Rzeszowie mogą to  wykonać. Uzgodniliśmy ze Szpitalem Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie, że tam chorego przetransportujemy. Nasza placówka nie ma bowiem niezbędnej aparatury" - wyjaśnił dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Strzyżowie Mieczysław Wrona.

Gdy karetka była w drodze do Rzeszowa, jej obsługę zawiadomiono, że szpital nr 2 zmienił zdanie i nie przyjmie pacjenta.

"Nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia jednego z  pacjentów na oddziale, a ponadto była ogólnie zła sytuacja łóżkowa. Zwrócono się wówczas z prośbą o przekierowanie chorego do  szpitala na ulicy Chopina. Nie było takiej sytuacji, że pacjent przyjechał do nas i myśmy go nie przyjęli" - tłumaczył tę decyzję dyrektor szpitala nr 2 w Rzeszowie Janusz Solarz.

Józefa Ch. przyjęto w rezultacie do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie (WSS) przed północą i po przebadaniu odesłano karetką z powrotem do szpitala w Strzyżowie, z sugestią zapalenia pęcherzyka żółciowego - poinformował Wrona. Po dwóch godzinach mężczyzna zmarł.

Anestezjolog ze strzyżowskiego szpitala Bogusław Zabrzycki, który uczestniczył w diagnozowaniu i reanimacji Józefa Ch., powiedział, że sekcja zwłok wykazała, iż przyczyną śmierci był tętniak aorty.

Według dyrektora WSS w Rzeszowie Bernarda Waśko, żaden ze  szpitali w Rzeszowie nie ma oddziału kardiochirurgii, gdzie można przeprowadzić operację w takich przypadkach. "U nas takiej operacji nie można przeprowadzić. Ponadto mężczyzna z rozpoznaniem tętniaka aorty chodził dwa lata i pracował. Zatem istnieją dwie możliwości albo był zakwalifikowany jako tzw. przypadek nieoperacyjny, albo nie wyraził zgody na operację" - twierdził Waśko. Dodał, że w szpitalu trwa postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.

em, pap