Bardziej niż sam fakt wykrycia nielegalnie pędzonego alkoholu strażników zdumiała nieskomplikowana aparatura, składająca się ze skórzanej rurki i rondelka, podgrzewanego na maszynce elektrycznej.
Przeprowadzone śledztwo ustaliło, że produktem wyjściowym były jabłka i gruszki z więziennej stołówki, a także wyniesiony z niej cukier. Fermentacja następowała w plastikowym kanistrze. Destylację więzień prowadził tylko w nocy, zaklejając uprzednio taśmą klejącą otwory wentylacyjne, by zapachami nie ściągnąć na siebie uwagi strażników.
Intratna produkcja pozwalała mu wymieniać bimber na inne dobra. W jego celi znaleziono 15 gramów marihuany, telefon komórkowy, dwa noże, a także flakonik ze skoncentrowanym olejkiem anyżowym. Olejek ten służył do przekształcania zwykłego samogonu w napój, który miał przypominać i - jak utrzymują ci, co go pili - przypominał elegancki pastis (alkoholowy napój anyżowy).
Niefortunnemu producentowi alkoholu grozi teraz co najmniej kilka dodatkowych miesięcy więzienia - na trzeźwo!
em, pap