Jak donosi "Nasz Dziennik” przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów miał rozpocząć się proces dwóch generałów Służby Bezpieczeństwa Władysława Ciastonia i Józefa Sasina. Mimo, że obaj stawili się na rozprawie, proces nie rozpoczął się.
Zdaniem sądu, proces powinien zostać przeniesiony do Gdańska, gdyż to tam zamieszkuje większość świadków. Ma to zmniejszyć koszty procesu. Problemem może być fakt, iż obaj generałowie mają ponad 80 lat i zamieszkują w Warszawie. Ponadto, prokurator IPN nie mógł odczytać aktu oskarżenia.
– Jestem zaskoczony decyzją sądu. Rzeczywiście część świadków mieszka na Pomorzu, ale oskarżeni też są w wieku podeszłym. Dziś stawili się na rozprawę i była możliwość odczytania aktu oskarżenia – powiedział prokurator IPN Mieczysław Góra. – Tak duża odległość świadków od siedziby sądu jest główną przyczyną niestawiennictwa i przedłużania postępowania – mówiła sędzia.
Sprawa osądzenia represji wobec pomorskich opozycjonistów i powołania ich w stanie wojennym na rzekome ćwiczenia wojskowe ciągnie się już kilka lat.
Śledztwo w tej sprawie pion śledczy IPN wszczął w 2008 r., po zawiadomieniu Stowarzyszenia "Chełminiacy 1982”. Akt oskarżenia trafił w marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Obejmował wówczas także gen. Floriana Siwickiego, byłego szefa Sztabu Generalnego WP, który niebawem, w marcu ub.r., zmarł. Stamtąd sprawa trafiła do sądu powszechnego. W zeszłym roku, kiedy miało dojść do rozpoczęcia procesu, niespodziewanie sprawa została umorzona. W lutym sąd okręgowy uchylił decyzję o umorzeniu, wskazując, że możliwe jest zakwalifikowanie tych czynów jako zbrodni komunistycznej, której przedawnienie nastąpi dopiero w 2020 roku.
Pion śledczy IPN stwierdził, że powołanie na rzekome ćwiczenia było pretekstem do odizolowania działaczy opozycji. Opozycjoniści spędzili trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. – Oskarżonym zarzuca się, że na przełomie 1982 i 1983 roku w Warszawie i Chełmnie dopuścili się popełnienia zbrodni polegającej na stosowaniu represji wobec wytypowanych ze względu na poglądy polityczne i działalność opozycyjną 304 żołnierzy rezerwy – informował Maciej Schulz z delegatury IPN w Gdańsku.
IPN podkreśla, że związkowcy narażeni byli na szczególne udręczenie, ponieważ warunki ich pobytu były surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych. Opozycjoniści spali w namiotach, dostali stare buty i mundury, zlecano im w większości nieprzydatne zadania, jak kopanie rowów. Represje dotknęły około 300 działaczy „Solidarności” z Pomorza.
Nasz Dziennik
– Jestem zaskoczony decyzją sądu. Rzeczywiście część świadków mieszka na Pomorzu, ale oskarżeni też są w wieku podeszłym. Dziś stawili się na rozprawę i była możliwość odczytania aktu oskarżenia – powiedział prokurator IPN Mieczysław Góra. – Tak duża odległość świadków od siedziby sądu jest główną przyczyną niestawiennictwa i przedłużania postępowania – mówiła sędzia.
Sprawa osądzenia represji wobec pomorskich opozycjonistów i powołania ich w stanie wojennym na rzekome ćwiczenia wojskowe ciągnie się już kilka lat.
Śledztwo w tej sprawie pion śledczy IPN wszczął w 2008 r., po zawiadomieniu Stowarzyszenia "Chełminiacy 1982”. Akt oskarżenia trafił w marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Obejmował wówczas także gen. Floriana Siwickiego, byłego szefa Sztabu Generalnego WP, który niebawem, w marcu ub.r., zmarł. Stamtąd sprawa trafiła do sądu powszechnego. W zeszłym roku, kiedy miało dojść do rozpoczęcia procesu, niespodziewanie sprawa została umorzona. W lutym sąd okręgowy uchylił decyzję o umorzeniu, wskazując, że możliwe jest zakwalifikowanie tych czynów jako zbrodni komunistycznej, której przedawnienie nastąpi dopiero w 2020 roku.
Pion śledczy IPN stwierdził, że powołanie na rzekome ćwiczenia było pretekstem do odizolowania działaczy opozycji. Opozycjoniści spędzili trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. – Oskarżonym zarzuca się, że na przełomie 1982 i 1983 roku w Warszawie i Chełmnie dopuścili się popełnienia zbrodni polegającej na stosowaniu represji wobec wytypowanych ze względu na poglądy polityczne i działalność opozycyjną 304 żołnierzy rezerwy – informował Maciej Schulz z delegatury IPN w Gdańsku.
IPN podkreśla, że związkowcy narażeni byli na szczególne udręczenie, ponieważ warunki ich pobytu były surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych. Opozycjoniści spali w namiotach, dostali stare buty i mundury, zlecano im w większości nieprzydatne zadania, jak kopanie rowów. Represje dotknęły około 300 działaczy „Solidarności” z Pomorza.
Nasz Dziennik