„Wy młodzi, nie wiecie co to patriotyzm”- słyszymy od tych, co ryzykowali życiem dla miłości ojczyzny. Dziedziczymy po nich kraj wolny, choć mało dojrzały- zachłyśnięty wzorcami zza oceanu i ciężko wywalczoną niepodległością.
Grzegorz Borkowski 27.09.1987
6.00 rano. Do drzwi na ósmym piętrze jednego z wrocławskich akademików zapukał Tomasz- kolega z roku. Wyraźnie niedospany, z biało-czerwoną flagą na ramieniu i znaczącym spojrzeniem, że już czas. Pociąg do Krakowa nie będzie przecież na nas czekać.
Tamtej wiosny, 18. kwietnia był patriotycznym zrywem- nie tylko dla naszej dwójki, ale tysięcy młodych Polaków. To nic, że nie zagłosowaliśmy na niego w wyborach. To nic, że śmialiśmy się z moherowych beretów, a jeszcze kilka dni przed katastrofą Tu-154, w debacie oksfordzkiej, otwarcie krytykowaliśmy działania jego administracji. Tamtego dnia, to był także nasz Prezydent i choćby przez kilka godzin, chcieliśmy oddać mu hołd.
Było to na długo przed tym, gdy politycy zjednoczeni na czas wyborów w pokornej żałobie, przypomnieli sobie, jak wiele ich różni. Zanim jeszcze pachnące nowością flagi, zniknęły z osiedlowych balkonów, a Krakowskie Przedmieście zdążyło zaroić się od transparentów z cyklu „Witamy w PRL-u” i „Polsko! Obudź się!”. My młodzi, byliśmy przecież rozbudzeni. Choć, z właściwą sobie, patriotyczną okazjonalnością.
Patrioci z wyboru Manifestujemy swoją polskość od święta, lecz patriotami jesteśmy także na co dzień. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka. Nie parzymy porannej kawy w kubku z godłem Rzeczypospolitej i nie pieczemy biało-czerwonych muffinek na sobotnią domówkę. Nie musimy też ginąć za ojczyznę, ani nawet kolportować prasy drugiego obiegu. Żyjemy w nowych czasach, gdzie patriotyzm stał się kwestią osobistą każdego młodego Polaka. Miłość do ojczyzny i dbałość o dobro Polski, to ponadczasowe wartości, które nie uległy dezaktualizacji. Tylko, że dziś nie mówimy o nich głośno. Nie my. Nie nasze pokolenie. Robią to za nas niesłowni politycy, którym zaufaliśmy, a którzy w ramach wojny polsko-polskiej walczą o monopol na tytuł męża stanu. Robią to za nas pseudokibice, którzy pod płaszczykiem patriotyzmu, starają się ukryć wypaczony nacjonalizm. Robi to także i kościół, dla którego „Bóg, honor, ojczyzna”, jest nierozerwalnym dogmatem narodowym.
Zawłaszczone pojęcie patriotyzmu, stało się dla naszego pokolenia terminem mało atrakcyjnym i niemodnym. Chcąc kultywować polskość, propagujemy nowe przejawy uczuć narodowych, wyrażanych często w pozornie błahych działaniach.
Bez kompleksów Chcemy być dumni z polskości. Uczymy się tego, podróżując coraz częściej i dalej. Realizujemy międzynarodowe projekty i uczestniczymy w wymianach studenckich. Znamy wartość swojej ojczyzny i potrafimy się nią dzielić. Wiemy już, że na dnie walizki, obowiązkowo musi znaleźć się biało-czerwona flaga i kilka przysmaków z Polski. Zawsze jesteśmy gotowi ulepić dla nowych znajomych, choćby najbardziej nieudolne pierogi. Misternie przygotowujemy multimedialne prezentacje, promujące nasz kraj, a podczas długich dyskusji w londyńskich barach, nie omieszkamy wspomnieć, że to właśnie nam Europa zawdzięcza obalenie komunizmu. Jak zauważa profesor Krystyna Szafraniec, wrażliwość na polską historię, można doskonale zaobserwować poza jej granicami: „okazuje się wtedy, że ci młodzi, niby obojętni (…) Polacy, potrafią być dumni z tego, że ich przodkowie byli zawsze tam, gdzie walczono o wolność.” (www.dziennikbaltycki.pl [26.05.13])
Biało-czerwone odrodzenie Udało nam się oswoić barwy i symbole narodowe. Choć był to proces długi i żmudny. Od 2004 roku formalnie obchodzimy Dzień Flagi Rzeczypospolitej, ale na prawdziwe biało-czerwone święto, musieliśmy czekać do czerwca 2012. Podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, farby do twarzy w kolorach narodowych stały się towarem deficytowym, a widok młodego człowieka bez biało-czerwonych atrybutów dziwił bardziej, niż miliony flag, które zalały nasze miasta. Symbole narodowe są dla nas realną wartością. Kiedy na koszulkach piłkarzy, zamiast godła Polski, pojawił się finezyjny piłko-ptak PZPN-u, media społecznościowe zawrzały od sprzeciwu młodych. Zapoczątkowało to debatę publiczną, a w konsekwencji przywróciło godłu należyte miejsce. Eksplozja narodowej euforii, związana z Euro 2012, nie była jedynie chwilową fanaberią młodych, a raczej wyrazem tęsknoty za tym, czego od zawsze zazdrościliśmy nie tylko rówieśnikom z Ameryki, ale Hiszpanii, Włoch, czy Francji. Okazało się, że potrafimy cieszyć się flagą i świętować, ot tak- po prostu, bo jesteśmy Polakami.
Zaangażowani Stworzyliśmy nowy model „patriotyzmu uczestniczącego młodych”. Dzięki nowym mediom i technologii Web 2.0, bardziej niż kiedykolwiek uczestniczymy i angażujemy się w życie społeczne. Wielostronny model komunikacji wykorzystywany w sieci, sprawił, że zaczęliśmy nie tylko komentować wydarzenia polityczne, ale także staliśmy się nadawcami przekazów. Niezwykle dynamicznie rozwijające się portale dziennikarstwa obywatelskiego, są tworzone głównie przez ludzi młodych. Według badań doktor Małgorzaty Łosiewicz, ponad połowa dziennikarzy obywatelskich w Polsce (54,53%), to osoby w wieku 18-24 lata, studiujące na uczelniach wyższych (Łosiewicz M., „Dziennikarz obywatelski”, Gdańsk 2009, s.10). Publikują własne teksty i komentarze do wydarzeń politycznych, gospodarczych, czy kulturalnych, tworząc prawdziwie demokratyczne fora dyskusyjne. Aktywność młodych, nie ogranicza się jedynie do wirtualnej przestrzeni. Dowodem realnego wpływu na politykę rządu, była zmiana decyzji premiera w sprawie ratyfikacji porozumienia ACTA. Studenci oraz uczniowie szkół średnich, zrzeszeni za pośrednictwem portalu Facebook, wyrazili sprzeciw wobec ograniczenia swobody przepływu informacji. Fala protestów i demonstracji objęła wówczas całą Polskę.
Porzucona generacja Wciąż mamy wiele do zrobienia w sferze nowego patriotyzmu. Nie pamiętamy czwartej zwrotki Mazurka Dąbrowskiego, nie wiemy kim był Grzegorz Przemyk i nie potrafimy mówić otwarcie o miłości do ojczyzny. Nasz patriotyzm kuleje, bo zagubieni gdzieś między szkolnym Kółkiem Teatralnym, a przerwaną dzwonkiem lekcją o powstaniu listopadowym, staraliśmy się wyuczyć na pamięć, kolejnego już klucza odpowiedzi, do nowszej wersji nowej matury.
Zostaliśmy obdarzeni zbyt wcześnie i zbyt niedbale, pozornym zakresem swobód, nazwanym w raporcie Młodzi 2011 „syndromem porzuconej generacji”(www.men.gov.pl [21.05.13]). Obojętność ze strony instytucji państwowych, pobłażliwość nauczycieli oraz dystans rodziców, uczyniły z nas indywidualistów, skoncentrowanych w głównej mierze na samorozwoju oraz sukcesach zawodowych. W myśl zasady „jak sobie pościelisz…”, liczymy przede wszystkim na siebie, obarczani konsekwencjami podejmowanych po omacku decyzji.
Na naszych oczach, życie publiczne odzierane jest z resztek godności. Prawdziwe wzorce, umknęły gdzieś w medialnym szumie pseudo-autorytetów. Największa legenda Solidarności oczernia w mediach sygnatariuszkę porozumień sierpniowych, pani profesor- posłanka na sejm, odsyła uczestniczki marszu przeciwko przemocy seksualnej do ZOO, a heterosejmowi koledzy szyderczo rechoczą, gdy na mównicy pojawia się poseł, o odmiennej orientacji seksualnej. Nic więc dziwnego, że pokolenie „maksów kolonko” i innych entuzjastów tego, co obce, z zazdrością spogląda za ocean. Upatrują w Stanach Zjednoczonych wyśnionej idylli, w której żyją ludzie prawdziwie kochających swój kraj. Czy rzeczywiście?
Oni potrafią Dwudziestotrzyletniego Andrew Valone z Kalifornii, odwiedziłem w małej kawalerce, w centrum Wrocławia. Student „Business and Management” na wymianie. Łamaną polszczyzną wita mnie w drzwiach i szybko wraca do swojego laptopa, na którym bacznie śledzi końcówkę retransmisji meczu ukochanej drużyny NFL- San Diego Chargers. Przed każdym starciem, wraz z zawodnikami odśpiewuje na stojąco, z ręką na piersi hymn „The Star-Spangled Banner”. Dla Andrew, nie ma nic ważniejszego od rodziny, Stanów Zjednoczonych i footballu amerykańskiego. Twierdzi, że to normalne, w końcu tam się wychował. Opowiada o swoim dzieciństwie w „najpiękniejszym kraju świata”, o szkolnych przysięgach na wierność fladze każdego poranka, o wartościach demokratycznych, które zaszczepiła w nim mama. Twierdzi, że nie potrafi nie kochać prezydenta Obamy. Jest przecież uosobieniem idei „amerykańskiego snu.” Widział na You Tube każde jego wystąpienie. W rodzinnym domu ma cztery duże flagi. Dwie zawsze wiszą na ganku, jedna jest zapasowa, a tą największą, ręcznie wyszywaną, trzyma się specjalnie na Dzień Niepodległości. Przed wyjazdem do Polski, tato kupił mu dwie, nieco mniejsze- bo jak powiedział, „jedna to tak jakoś skromnie.” Jest dumny z patriotyzmu swoich rodaków i nie przeszkadza mu wszechobecność amerykańskich barw narodowych w popkulturze. Nie chciałby niczego zmieniać, no może tylko papierowe torby na hamburgery z napisem „God Bless America”- ponoć mają zbyt mało gwiazdek na fladze.
Po naszemu W Polsce wciąż jeszcze uczymy się patriotyzmu, dziedzicząc wolny kraj i wielką odpowiedzialność. Czasem tęskno nam, do wzorców zza oceanu, ale czy aby na pewno nasz jednolity kulturowo naród, potrzebuje tak silnych elementów spajających?
Jesteśmy lojalni wobec ojczyzny. Pokornie przywozimy do kraju ciężko zarobione funty i korony norweskie, zakładamy rodziny, firmy i płacimy podatki. Może nasz hymn, nie trafia na muzyczną listę „top 10”, ale jako młodzi ludzie, mamy własną wizję nowego patriotyzmu, który powinien bardziej łączyć, niż dzielić. Nie chcemy być dłużej Winkelriedami narodów, ani też patrzeć jak w trakcie „Marszu Niepodległości” na warszawskich ulicach płoną samochody.
To my- wierzący i ateiści, homo i hetero, urodzeni w PRLu, a wychowani w wolnym kraju, pokolenie smerfów i landrynek, szanujące historię, lecz skupione na przyszłości, rozkochane w Facebooku i zakupach on-line. My- młodzi patrioci nowej rzeczywistości, w której ważniejsze od poglądów politycznych jest to, co czujesz do swojego kraju, do swojej ojczyzny- Polski.
Konkurs WPROST dla Młodych Dziennikarzy był organizowany od 1998 r. przez tygodnik WPROST we współpracy z ambasadą Stanów Zjednoczonych. Ideą konkursu jest promowanie młodych ludzi, którzy uważnie obserwują otaczającą ich rzeczywistość, potrafią ją analizować i umieją o niej pisać mądrze i z pasją. Przy ocenie prac liczy się kreatywność i umiejętność logicznego wywodu oraz wielopłaszczyznowe spojrzenie na problem. Główną nagrodą jest ufundowane przez ambasadę amerykańską trzytygodniowe stypendium w Missouri School of Journalism. Edycja z roku 2013 była ostatnią, jeżeli uda nam się wypracować nową formułę – być może powróci.
Do oceny prac, oprócz przedstawicieli redakcji WPROST oraz ambasady amerykańskiej, zapraszani są dziennikarze, którzy doskonale znają kuchnię amerykańskich mediów oraz eksperci zajmujący się merytorycznie tematyką związaną z tematem konkursu. W ostatniej edycji konkursu pytaliśmy: Jak młodzi Polacy patrzą na patriotyzm? Jakie znaczenie ma dla nich flaga, historia i hymn Polski? Jakie wypadamy w porównaniu z młodymi Amerykanami? Tematem był - „Patriotyzm młodych”. Eseje oceniało jury, w skład którego weszli: Magda Papuzińska – wydawca tygodnika WPROST, Grzegorz Gortat – pisarz i tłumacz literatury anglojęzycznej, Jarosław Kuźniar – dziennikarz TVN24, Marzena Rogalska – dziennikarka TVP2 oraz Zuzanna Lewandowska – wiceprezes The Kings Foundation, organizacji, która wspiera polskich licealistów w aplikowaniu na najlepsze światowe uczelnie. Zwyciężyła Iwona Ślęzak . Drugie i trzecie miejsce zajęli odpowiednio: Wiktor Cyrny i Wojciech Engelking.
6.00 rano. Do drzwi na ósmym piętrze jednego z wrocławskich akademików zapukał Tomasz- kolega z roku. Wyraźnie niedospany, z biało-czerwoną flagą na ramieniu i znaczącym spojrzeniem, że już czas. Pociąg do Krakowa nie będzie przecież na nas czekać.
Tamtej wiosny, 18. kwietnia był patriotycznym zrywem- nie tylko dla naszej dwójki, ale tysięcy młodych Polaków. To nic, że nie zagłosowaliśmy na niego w wyborach. To nic, że śmialiśmy się z moherowych beretów, a jeszcze kilka dni przed katastrofą Tu-154, w debacie oksfordzkiej, otwarcie krytykowaliśmy działania jego administracji. Tamtego dnia, to był także nasz Prezydent i choćby przez kilka godzin, chcieliśmy oddać mu hołd.
Było to na długo przed tym, gdy politycy zjednoczeni na czas wyborów w pokornej żałobie, przypomnieli sobie, jak wiele ich różni. Zanim jeszcze pachnące nowością flagi, zniknęły z osiedlowych balkonów, a Krakowskie Przedmieście zdążyło zaroić się od transparentów z cyklu „Witamy w PRL-u” i „Polsko! Obudź się!”. My młodzi, byliśmy przecież rozbudzeni. Choć, z właściwą sobie, patriotyczną okazjonalnością.
Patrioci z wyboru Manifestujemy swoją polskość od święta, lecz patriotami jesteśmy także na co dzień. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka. Nie parzymy porannej kawy w kubku z godłem Rzeczypospolitej i nie pieczemy biało-czerwonych muffinek na sobotnią domówkę. Nie musimy też ginąć za ojczyznę, ani nawet kolportować prasy drugiego obiegu. Żyjemy w nowych czasach, gdzie patriotyzm stał się kwestią osobistą każdego młodego Polaka. Miłość do ojczyzny i dbałość o dobro Polski, to ponadczasowe wartości, które nie uległy dezaktualizacji. Tylko, że dziś nie mówimy o nich głośno. Nie my. Nie nasze pokolenie. Robią to za nas niesłowni politycy, którym zaufaliśmy, a którzy w ramach wojny polsko-polskiej walczą o monopol na tytuł męża stanu. Robią to za nas pseudokibice, którzy pod płaszczykiem patriotyzmu, starają się ukryć wypaczony nacjonalizm. Robi to także i kościół, dla którego „Bóg, honor, ojczyzna”, jest nierozerwalnym dogmatem narodowym.
Zawłaszczone pojęcie patriotyzmu, stało się dla naszego pokolenia terminem mało atrakcyjnym i niemodnym. Chcąc kultywować polskość, propagujemy nowe przejawy uczuć narodowych, wyrażanych często w pozornie błahych działaniach.
Bez kompleksów Chcemy być dumni z polskości. Uczymy się tego, podróżując coraz częściej i dalej. Realizujemy międzynarodowe projekty i uczestniczymy w wymianach studenckich. Znamy wartość swojej ojczyzny i potrafimy się nią dzielić. Wiemy już, że na dnie walizki, obowiązkowo musi znaleźć się biało-czerwona flaga i kilka przysmaków z Polski. Zawsze jesteśmy gotowi ulepić dla nowych znajomych, choćby najbardziej nieudolne pierogi. Misternie przygotowujemy multimedialne prezentacje, promujące nasz kraj, a podczas długich dyskusji w londyńskich barach, nie omieszkamy wspomnieć, że to właśnie nam Europa zawdzięcza obalenie komunizmu. Jak zauważa profesor Krystyna Szafraniec, wrażliwość na polską historię, można doskonale zaobserwować poza jej granicami: „okazuje się wtedy, że ci młodzi, niby obojętni (…) Polacy, potrafią być dumni z tego, że ich przodkowie byli zawsze tam, gdzie walczono o wolność.” (www.dziennikbaltycki.pl [26.05.13])
Biało-czerwone odrodzenie Udało nam się oswoić barwy i symbole narodowe. Choć był to proces długi i żmudny. Od 2004 roku formalnie obchodzimy Dzień Flagi Rzeczypospolitej, ale na prawdziwe biało-czerwone święto, musieliśmy czekać do czerwca 2012. Podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, farby do twarzy w kolorach narodowych stały się towarem deficytowym, a widok młodego człowieka bez biało-czerwonych atrybutów dziwił bardziej, niż miliony flag, które zalały nasze miasta. Symbole narodowe są dla nas realną wartością. Kiedy na koszulkach piłkarzy, zamiast godła Polski, pojawił się finezyjny piłko-ptak PZPN-u, media społecznościowe zawrzały od sprzeciwu młodych. Zapoczątkowało to debatę publiczną, a w konsekwencji przywróciło godłu należyte miejsce. Eksplozja narodowej euforii, związana z Euro 2012, nie była jedynie chwilową fanaberią młodych, a raczej wyrazem tęsknoty za tym, czego od zawsze zazdrościliśmy nie tylko rówieśnikom z Ameryki, ale Hiszpanii, Włoch, czy Francji. Okazało się, że potrafimy cieszyć się flagą i świętować, ot tak- po prostu, bo jesteśmy Polakami.
Zaangażowani Stworzyliśmy nowy model „patriotyzmu uczestniczącego młodych”. Dzięki nowym mediom i technologii Web 2.0, bardziej niż kiedykolwiek uczestniczymy i angażujemy się w życie społeczne. Wielostronny model komunikacji wykorzystywany w sieci, sprawił, że zaczęliśmy nie tylko komentować wydarzenia polityczne, ale także staliśmy się nadawcami przekazów. Niezwykle dynamicznie rozwijające się portale dziennikarstwa obywatelskiego, są tworzone głównie przez ludzi młodych. Według badań doktor Małgorzaty Łosiewicz, ponad połowa dziennikarzy obywatelskich w Polsce (54,53%), to osoby w wieku 18-24 lata, studiujące na uczelniach wyższych (Łosiewicz M., „Dziennikarz obywatelski”, Gdańsk 2009, s.10). Publikują własne teksty i komentarze do wydarzeń politycznych, gospodarczych, czy kulturalnych, tworząc prawdziwie demokratyczne fora dyskusyjne. Aktywność młodych, nie ogranicza się jedynie do wirtualnej przestrzeni. Dowodem realnego wpływu na politykę rządu, była zmiana decyzji premiera w sprawie ratyfikacji porozumienia ACTA. Studenci oraz uczniowie szkół średnich, zrzeszeni za pośrednictwem portalu Facebook, wyrazili sprzeciw wobec ograniczenia swobody przepływu informacji. Fala protestów i demonstracji objęła wówczas całą Polskę.
Porzucona generacja Wciąż mamy wiele do zrobienia w sferze nowego patriotyzmu. Nie pamiętamy czwartej zwrotki Mazurka Dąbrowskiego, nie wiemy kim był Grzegorz Przemyk i nie potrafimy mówić otwarcie o miłości do ojczyzny. Nasz patriotyzm kuleje, bo zagubieni gdzieś między szkolnym Kółkiem Teatralnym, a przerwaną dzwonkiem lekcją o powstaniu listopadowym, staraliśmy się wyuczyć na pamięć, kolejnego już klucza odpowiedzi, do nowszej wersji nowej matury.
Zostaliśmy obdarzeni zbyt wcześnie i zbyt niedbale, pozornym zakresem swobód, nazwanym w raporcie Młodzi 2011 „syndromem porzuconej generacji”(www.men.gov.pl [21.05.13]). Obojętność ze strony instytucji państwowych, pobłażliwość nauczycieli oraz dystans rodziców, uczyniły z nas indywidualistów, skoncentrowanych w głównej mierze na samorozwoju oraz sukcesach zawodowych. W myśl zasady „jak sobie pościelisz…”, liczymy przede wszystkim na siebie, obarczani konsekwencjami podejmowanych po omacku decyzji.
Na naszych oczach, życie publiczne odzierane jest z resztek godności. Prawdziwe wzorce, umknęły gdzieś w medialnym szumie pseudo-autorytetów. Największa legenda Solidarności oczernia w mediach sygnatariuszkę porozumień sierpniowych, pani profesor- posłanka na sejm, odsyła uczestniczki marszu przeciwko przemocy seksualnej do ZOO, a heterosejmowi koledzy szyderczo rechoczą, gdy na mównicy pojawia się poseł, o odmiennej orientacji seksualnej. Nic więc dziwnego, że pokolenie „maksów kolonko” i innych entuzjastów tego, co obce, z zazdrością spogląda za ocean. Upatrują w Stanach Zjednoczonych wyśnionej idylli, w której żyją ludzie prawdziwie kochających swój kraj. Czy rzeczywiście?
Oni potrafią Dwudziestotrzyletniego Andrew Valone z Kalifornii, odwiedziłem w małej kawalerce, w centrum Wrocławia. Student „Business and Management” na wymianie. Łamaną polszczyzną wita mnie w drzwiach i szybko wraca do swojego laptopa, na którym bacznie śledzi końcówkę retransmisji meczu ukochanej drużyny NFL- San Diego Chargers. Przed każdym starciem, wraz z zawodnikami odśpiewuje na stojąco, z ręką na piersi hymn „The Star-Spangled Banner”. Dla Andrew, nie ma nic ważniejszego od rodziny, Stanów Zjednoczonych i footballu amerykańskiego. Twierdzi, że to normalne, w końcu tam się wychował. Opowiada o swoim dzieciństwie w „najpiękniejszym kraju świata”, o szkolnych przysięgach na wierność fladze każdego poranka, o wartościach demokratycznych, które zaszczepiła w nim mama. Twierdzi, że nie potrafi nie kochać prezydenta Obamy. Jest przecież uosobieniem idei „amerykańskiego snu.” Widział na You Tube każde jego wystąpienie. W rodzinnym domu ma cztery duże flagi. Dwie zawsze wiszą na ganku, jedna jest zapasowa, a tą największą, ręcznie wyszywaną, trzyma się specjalnie na Dzień Niepodległości. Przed wyjazdem do Polski, tato kupił mu dwie, nieco mniejsze- bo jak powiedział, „jedna to tak jakoś skromnie.” Jest dumny z patriotyzmu swoich rodaków i nie przeszkadza mu wszechobecność amerykańskich barw narodowych w popkulturze. Nie chciałby niczego zmieniać, no może tylko papierowe torby na hamburgery z napisem „God Bless America”- ponoć mają zbyt mało gwiazdek na fladze.
Po naszemu W Polsce wciąż jeszcze uczymy się patriotyzmu, dziedzicząc wolny kraj i wielką odpowiedzialność. Czasem tęskno nam, do wzorców zza oceanu, ale czy aby na pewno nasz jednolity kulturowo naród, potrzebuje tak silnych elementów spajających?
Jesteśmy lojalni wobec ojczyzny. Pokornie przywozimy do kraju ciężko zarobione funty i korony norweskie, zakładamy rodziny, firmy i płacimy podatki. Może nasz hymn, nie trafia na muzyczną listę „top 10”, ale jako młodzi ludzie, mamy własną wizję nowego patriotyzmu, który powinien bardziej łączyć, niż dzielić. Nie chcemy być dłużej Winkelriedami narodów, ani też patrzeć jak w trakcie „Marszu Niepodległości” na warszawskich ulicach płoną samochody.
To my- wierzący i ateiści, homo i hetero, urodzeni w PRLu, a wychowani w wolnym kraju, pokolenie smerfów i landrynek, szanujące historię, lecz skupione na przyszłości, rozkochane w Facebooku i zakupach on-line. My- młodzi patrioci nowej rzeczywistości, w której ważniejsze od poglądów politycznych jest to, co czujesz do swojego kraju, do swojej ojczyzny- Polski.
Konkurs WPROST dla Młodych Dziennikarzy był organizowany od 1998 r. przez tygodnik WPROST we współpracy z ambasadą Stanów Zjednoczonych. Ideą konkursu jest promowanie młodych ludzi, którzy uważnie obserwują otaczającą ich rzeczywistość, potrafią ją analizować i umieją o niej pisać mądrze i z pasją. Przy ocenie prac liczy się kreatywność i umiejętność logicznego wywodu oraz wielopłaszczyznowe spojrzenie na problem. Główną nagrodą jest ufundowane przez ambasadę amerykańską trzytygodniowe stypendium w Missouri School of Journalism. Edycja z roku 2013 była ostatnią, jeżeli uda nam się wypracować nową formułę – być może powróci.
Do oceny prac, oprócz przedstawicieli redakcji WPROST oraz ambasady amerykańskiej, zapraszani są dziennikarze, którzy doskonale znają kuchnię amerykańskich mediów oraz eksperci zajmujący się merytorycznie tematyką związaną z tematem konkursu. W ostatniej edycji konkursu pytaliśmy: Jak młodzi Polacy patrzą na patriotyzm? Jakie znaczenie ma dla nich flaga, historia i hymn Polski? Jakie wypadamy w porównaniu z młodymi Amerykanami? Tematem był - „Patriotyzm młodych”. Eseje oceniało jury, w skład którego weszli: Magda Papuzińska – wydawca tygodnika WPROST, Grzegorz Gortat – pisarz i tłumacz literatury anglojęzycznej, Jarosław Kuźniar – dziennikarz TVN24, Marzena Rogalska – dziennikarka TVP2 oraz Zuzanna Lewandowska – wiceprezes The Kings Foundation, organizacji, która wspiera polskich licealistów w aplikowaniu na najlepsze światowe uczelnie. Zwyciężyła Iwona Ślęzak . Drugie i trzecie miejsce zajęli odpowiednio: Wiktor Cyrny i Wojciech Engelking.