Niemcy zaczęli ścigać ostatnich żyjących nazistowskich zbrodniarzy - podaje "Gazeta Wyborcza".
W Kolonii trwa proces 89-letniego Wernera Christukata. Został on oskarżony o to, że w czerwcu 1944 brał on udział w egzekucji mieszkańców francuskiej wsi Oradour-sur-Glane. W 1944 roku, gdy doszło do zbrodni Christukat miał 19 lat.
Do tej pory sprawy przeciwko nazistowskim zbrodniarzom w Niemczech były umarzane. Dziennik "Süddeutsche Zeitung" opisywał powiązania na najwyższych stanowiskach państwowych. Dawni naziści, który po wojnie zdobyli stanowiska państwowe starali się chronić swych kolegów.
Proceder miał też miejsce w przypadku egzekucji w Oradour-sur-Glane. W 1953 r. francuski sąd w Bordeaux skazał 21 członków Waffen-SS na karę śmierci za tę zbrodnię. Kary zamieniono później na areszt.
Skazany nie został także żołnierz, który targany wyrzutami sumienia sam zgłosił się do wymiaru sprawiedliwości. Adolf Heinrich w 1953 roku opisywał, co działo się w Oradour. Mówił, że dzieci i kobiety zamknięto w kościele, a następnie do środka wrzucono granaty. Osoby, które uciekały zastrzelono. Sprawę żołnierza umorzono argumentując, że wykonywał on jedynie polecenia przełożonych.
Kilka lat temu niemiecki sąd zmienił interpretację prawną dotyczącą udziału niemieckich żołnierzy w zbrodniach wojennych. Do 2011 r. obowiązywało przekonanie, że każdemu z nich trzeba bezwzględnie udowodnić osobisty udział w zbrodni, by wydać wyrok skazujący. W sprawie Johna Demianiuka, strażnika z Sobiboru, sąd uznał jednak, że każdy ze strażników w obozie śmierci przyczyniał się do mordowania ludzi. Ta interpretacja otworzyła furtkę do sądzenia kolejnych zbrodniarzy wojennych.
"Gazeta Wyborcza"
Do tej pory sprawy przeciwko nazistowskim zbrodniarzom w Niemczech były umarzane. Dziennik "Süddeutsche Zeitung" opisywał powiązania na najwyższych stanowiskach państwowych. Dawni naziści, który po wojnie zdobyli stanowiska państwowe starali się chronić swych kolegów.
Proceder miał też miejsce w przypadku egzekucji w Oradour-sur-Glane. W 1953 r. francuski sąd w Bordeaux skazał 21 członków Waffen-SS na karę śmierci za tę zbrodnię. Kary zamieniono później na areszt.
Skazany nie został także żołnierz, który targany wyrzutami sumienia sam zgłosił się do wymiaru sprawiedliwości. Adolf Heinrich w 1953 roku opisywał, co działo się w Oradour. Mówił, że dzieci i kobiety zamknięto w kościele, a następnie do środka wrzucono granaty. Osoby, które uciekały zastrzelono. Sprawę żołnierza umorzono argumentując, że wykonywał on jedynie polecenia przełożonych.
Kilka lat temu niemiecki sąd zmienił interpretację prawną dotyczącą udziału niemieckich żołnierzy w zbrodniach wojennych. Do 2011 r. obowiązywało przekonanie, że każdemu z nich trzeba bezwzględnie udowodnić osobisty udział w zbrodni, by wydać wyrok skazujący. W sprawie Johna Demianiuka, strażnika z Sobiboru, sąd uznał jednak, że każdy ze strażników w obozie śmierci przyczyniał się do mordowania ludzi. Ta interpretacja otworzyła furtkę do sądzenia kolejnych zbrodniarzy wojennych.
"Gazeta Wyborcza"