- Nie jestem z tego dumna, nie to było moim zamiarem, ale to był akt rozpaczy - tłumaczyła w rozmowie z TVN24 mieszkanka wsi Raczkowice, która odpiłowała 4,5-metrowy metalowy krzyż stojący przed jej domem.
Do kradzieży metalowego krzyża i otaczającego go metalowego płotka doszło w Koniecpolu w minioną sobotę. Policja odebrała zgłoszenie o kradzieży przydrożnego krzyża, który w tej wsi stał od 1995 r. Początkowo funkcjonariusze o czyn podejrzewali złomiarzy - okazało się jednak, że to właśnie sfrustrowana głośnymi modłami 57-latka postanowiła krzyż spiłować i schować na terenie swojej posesji.
Właścicielka domu, do którego policjanci dotarli dzięki psom tropiącym, przyznała, że to ona rozmontowała płotek i ścięła krzyż piłką do meta i odmówiła oddania skradzionych przedmiotów funkcjonariuszom.
57-latka oznajmiła funkcjonariuszom, że wycięła sprzed swojej posesji krzyż, ponieważ denerwowały ją zgromadzenia i głośne modlitwy, urządzane przy nim przez okolicznych mieszkańców.
- Byłam u księdza i prosiłam o przeniesienie krzyża w inne miejsce - tłumaczyła swoje postępowanie w rozmowie z TVN24. Dodała, że płot przy jej domu dwukrotnie został zniszczony przez zdobiące krzyż kobiety.
- To nie chodzi o względy religijne - zapewniła. - Ja po prostu tego krzyża nie uznaję. Moim zdaniem, nie był nawet poświęcony, a oskarża się mnie w tej chwili o profanację - dodała. - Ja nie jestem z tego dumna, nie to było moim zamiarem, ale to był akt rozpaczy - powiedziała.
Według prawa, kobieta ukradła mienie, a ponadto mogła obrazić uczucia religijne. Za powyższe przestępstwa mieszkanka Raczkowic może trafić do więzienia nawet na 5 lat.
TVN24
Właścicielka domu, do którego policjanci dotarli dzięki psom tropiącym, przyznała, że to ona rozmontowała płotek i ścięła krzyż piłką do meta i odmówiła oddania skradzionych przedmiotów funkcjonariuszom.
57-latka oznajmiła funkcjonariuszom, że wycięła sprzed swojej posesji krzyż, ponieważ denerwowały ją zgromadzenia i głośne modlitwy, urządzane przy nim przez okolicznych mieszkańców.
- Byłam u księdza i prosiłam o przeniesienie krzyża w inne miejsce - tłumaczyła swoje postępowanie w rozmowie z TVN24. Dodała, że płot przy jej domu dwukrotnie został zniszczony przez zdobiące krzyż kobiety.
- To nie chodzi o względy religijne - zapewniła. - Ja po prostu tego krzyża nie uznaję. Moim zdaniem, nie był nawet poświęcony, a oskarża się mnie w tej chwili o profanację - dodała. - Ja nie jestem z tego dumna, nie to było moim zamiarem, ale to był akt rozpaczy - powiedziała.
Według prawa, kobieta ukradła mienie, a ponadto mogła obrazić uczucia religijne. Za powyższe przestępstwa mieszkanka Raczkowic może trafić do więzienia nawet na 5 lat.
TVN24