Sąd w Kolonii rozpatrywał przypadek 23-letniego mężczyzny, który podczas jazdy autostradą uprawiał seks z autostopowiczką, siedzącą na jego kolanach tyłem do kierunku jazdy. Kierowca nie wykazał się jednak wystarczająco dużą podzielnością uwagi i prowadzone przez niego auto uderzyło w znak drogowy, niszcząc go.
Kierowca uciekł z miejsca wypadku wraz z rozebraną autostopowiczką. Policja go jednak odnalazła i musiał stanąć przed sądem. Jego linia obrony, że seks podczas jazdy nie jest zakazany, powiodła się.
"Mężczyzna odpowiadał tylko za ucieczkę z miejsca wypadku i otrzymał karę 600 euro" - powiedział rzecznik sądu w Kolonii. Oprócz tego winowajca musi zapłacić 400 euro za naprawę uszkodzonego znaku drogowego.
"To niewiarygodne, ale żadne prawo nie zakazuje uprawiania seksu przez kierowcę podczas jazdy. Chodzi bowiem o sytuację, której ustawodawcy w ogóle nie byli w stanie sobie wyobrazić, dlatego nie wpisali jej do kodeksu" - skomentował zaskoczony rzecznik.
em, pap