Wygrana w sądzie nic nie znaczyła, komornik chce zająć im dom

Wygrana w sądzie nic nie znaczyła, komornik chce zająć im dom

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Marta Pietras przez 4 lata walczyła z towarzystwem Generali o wypłatę należnego jej odszkodowania. Dopiero niedawno udało im się wygrać jedną z kilku spraw sądowych z ubezpieczycielem. Jednak nawet mimo zwycięstwa, finanse rodziny Pietrasów wyglądają fatalnie: firma splajtowała, są ścigani przez komornika a bank zastanawia się nad zlicytowaniem domu - pisze wyborcza.pl.
Marta Pietras prowadziła sklep wielobranżowy, m.in. z farbami, materiałami budowlanymi oraz kwiaciarnię. W 2010 roku, gminę Wilków, gdzie znajdował się jej sklep, spustoszyła dwukrotnie powódź. Marta Pietras straciła cały swój dobytek - przez 4 lata bezskutecznie walczyła o wypłacenie odszkodowania od towarzystwa Generali u którego ubezpieczyła dom.

Powódź zabrała jej większość majątku - zniszczyła dom, gospodarstwo rolne (z którego mogliby się utrzymać w trudnych czasach), a nadal miała do spłacenia kredyt, który wzięła na sklep i zobowiązania wobec dostawców i kontrahentów.

Marta Pietras ubezpieczyła dom i pole w towarzystwie Generali, dwa dni przed nadejściem pierwszej fali powodziowej. Zrobiła to, ponieważ bank domagał się ubezpieczenia majątku.

- Po powodzi towarzystwo początkowo odmówiło wypłaty odszkodowania, twierdząc, że nie ma wszystkich dowodów, pozwalających na oszacowanie strat mojej klientki. Z dużym trudem, ale je dostarczyliśmy. Nie było mowy o tym, że polisa nie obowiązywała podczas powodzi - mówił mecenas Rafał Choroszyński, reprezentujący Martę Pietras.

Towarzystwo ubezpieczeniowe upierało się przy tym, że Marta Pietras nie miała żadnego prawa do rekompensaty za sklep, bo jej polisa miała zacząć obowiązywać dopiero miesiąc później, jednakże na takie warunki nie zgodziła się poszkodowana. Pietras nie zgodziła się na nic takiego na piśmie. - To o tyle dziwne, że uchwała zarządu Generali, wprowadzająca taką miesięczną karencję, nie ma nawet daty - mówił Choroszyński.

Poszkodowana miała też problemy z otrzymaniem pieniędzy za zniszczony dom. - Mieliśmy dwa metry wody na podwórku. Sprzęty poniszczone, płytki, ściany do wymiany. Budynek osiadał i trzeba go było odwodnić, a Generali odpowiadało nam, że mieliśmy tylko 20 cm wody i dostaliśmy przecież wsparcie z publicznych pieniędzy. Wypłaciło nam tylko 20 tys. zł - opowiada Marta Pietras.

Towarzystwo Generali nadal było nieugięte, tłumaczyli się, że mają podstawy prawne do tego by odmówić odszkodowania.

Ostatecznie - sąd przyznał rację Marcie Pietras. Wygrała w sądzie na razie sprawę dotyczącą rekompensaty za szkody w sklepie - łącznie jest to 520 tys. zł plus odsetki za zwłokę (czyli od końca czerwca 2010 roku). Sąd w swoim orzeczeniu uznał roszczenia Marty Pietras co do złotówki - w opinii sądu apelacyjnego, ubezpieczenie obowiązywało w dniu powodzi.

Zwycięstwo w sądzie nie sprawiło jednak, że życie rodziny Pietrasów stało się łatwiejsze. - Czy się cieszę z tych pieniędzy? Sklepu nie udało nam się ponownie otworzyć. Pierwsze zbiory z pola mieliśmy dopiero w ub. roku. W tym liczyliśmy na więcej, ale 1,5 hektara malin zniszczyły ulewne deszcze, a czarna porzeczka kosztuje 40 groszy. To, co zarobimy, zabiera komornik na niespłacone faktury dla dostawców, a bank już zapowiedział, że będzie chciał nam licytować dom - powiedziała Marta Pietras.

Wyborcza.pl