Jak informuje portal tvp.info, 19 członków gangu ożarowskiego zostało zwolnionych z aresztu. Taką decyzję podjął sąd okręgowy. Wśród nich jest jeden z liderów grupy Dariusz P. ps. Bolo z Grodziska. W marcu policjanci Centralnego Biura Śledczego wspierani przez funkcjonariuszy BOA KGP, KSP i komendy powiatowej w Sochaczewie zatrzymali 28 osób, członków grupy „ożarowskiej”, w tym jednego z liderów - 48-letniego Roberta B. „Bedzio”.
Gangsterzy zostali zatrzymani w czasie obławy w pierwszych dniach marca 2014 r. Na początku września sąd rozpatrywał wniosek prokuratury o przedłużenie aresztu o kolejne 3 miesiące - przedstawiono im zarzuty dokonania bardzo poważnych przestępstw, w tym handlu narkotykami oraz bronią i materiałami wybuchowymi.
– Niektórzy z zatrzymanych są podejrzani o udział w obrocie od 60 do 150 kg amfetaminy i marihuany. Uderzyliśmy w liderów grupy i najważniejsze osoby bandy. Ponadto zarzuty dotyczyły okresu 2010-2014 r. czyli bardzo „świeżych” przestępstw. Spodziewaliśmy się, że na tym etapie śledztwa, przedłużenie aresztu będzie tylko formalnością, bo jest jeszcze wiele osób do przesłuchania i trzeba zrobić wiele konfrontacji. Ale sąd nas zaskoczył – opowiada jeden z warszawskich śledczych.
– Swoje stanowisko sąd okręgowy uzasadnił tym, iż część dowodów zgromadzonych w sprawie to dokumenty, które niezależnie od pozostawania podejrzanych w areszcie czy na wolności mogą być skompletowane. W związku z powyższym, stosowanie tymczasowego aresztowania wobec podejrzanych nie jest możliwe – mówiła dla tvp.info sędzia Katarzyna Kisiel, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie do spraw cywilnych.
– Niezależnie od wszystkiego wskazano również, iż uwzględniając, że czyny zarzucane podejrzanym niewątpliwie zagrożone są surową karą pozbawienia wolności, co stwarza domniemanie, że podejrzani mogą podejmować działania mające na celu bądź to uniknięcie odpowiedzialności karnej, bądź jej zminimalizowanie, to jednak wskazano na brak przesłanek do przedłużenia tymczasowego aresztowania – dodała rzeczniczka.
– To nie jest kwestia nieporozumień na linii sąd-prokuratura. To sprawa bezpieczeństwa wielu osób. Ludzie, którzy zdecydowali się złamać zmowę milczenia, z pewnością chcieli liczyć na to, że osoby które obciążają swoimi zeznaniami nie będą dla nich zagrożeniem. A tymczasem dostali sygnał, że nie opłaca się być skruszonym, bo ich dawni kompani po zatrzymaniu bardzo szybko odzyskali wolność. Obawiamy się, że niektóre osoby mogą wycofać się ze współpracy z wymiarem sprawiedliwości. I trudno się im dziwić. Dla nas to jest storpedowanie śledztwa – podkreśla warszawski śledczy.
– Niektórzy z zatrzymanych są podejrzani o udział w obrocie od 60 do 150 kg amfetaminy i marihuany. Uderzyliśmy w liderów grupy i najważniejsze osoby bandy. Ponadto zarzuty dotyczyły okresu 2010-2014 r. czyli bardzo „świeżych” przestępstw. Spodziewaliśmy się, że na tym etapie śledztwa, przedłużenie aresztu będzie tylko formalnością, bo jest jeszcze wiele osób do przesłuchania i trzeba zrobić wiele konfrontacji. Ale sąd nas zaskoczył – opowiada jeden z warszawskich śledczych.
– Swoje stanowisko sąd okręgowy uzasadnił tym, iż część dowodów zgromadzonych w sprawie to dokumenty, które niezależnie od pozostawania podejrzanych w areszcie czy na wolności mogą być skompletowane. W związku z powyższym, stosowanie tymczasowego aresztowania wobec podejrzanych nie jest możliwe – mówiła dla tvp.info sędzia Katarzyna Kisiel, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie do spraw cywilnych.
– Niezależnie od wszystkiego wskazano również, iż uwzględniając, że czyny zarzucane podejrzanym niewątpliwie zagrożone są surową karą pozbawienia wolności, co stwarza domniemanie, że podejrzani mogą podejmować działania mające na celu bądź to uniknięcie odpowiedzialności karnej, bądź jej zminimalizowanie, to jednak wskazano na brak przesłanek do przedłużenia tymczasowego aresztowania – dodała rzeczniczka.
– To nie jest kwestia nieporozumień na linii sąd-prokuratura. To sprawa bezpieczeństwa wielu osób. Ludzie, którzy zdecydowali się złamać zmowę milczenia, z pewnością chcieli liczyć na to, że osoby które obciążają swoimi zeznaniami nie będą dla nich zagrożeniem. A tymczasem dostali sygnał, że nie opłaca się być skruszonym, bo ich dawni kompani po zatrzymaniu bardzo szybko odzyskali wolność. Obawiamy się, że niektóre osoby mogą wycofać się ze współpracy z wymiarem sprawiedliwości. I trudno się im dziwić. Dla nas to jest storpedowanie śledztwa – podkreśla warszawski śledczy.