Jak twierdzi pani Grażyna, matematyczka z Zespołu Szkół Sportowych w Krapkowicach na Śląsku, w placówce doszło do dyskryminacji nauczyciela na tle światopoglądowym - podaje tokfm.pl. Złożyła już w sądzie pracy pozew o odszkodowanie. Pani Grażyna zdjęła krzyż w pokoju nauczycielskim a później... została oskarżona o kradzież.
Po rocznym urlopie, pani Grażyna wróciła do pracy, gdzie w pokoju nauczycielskim zobaczyła krzyż. Jak twierdzi matematyczka, "nigdy go tam nie było". Krzyż miał pojawić się przed przyjazdem biskupa do szkoły. - Ksiądz proboszcz, który jest też nauczycielem religii w naszej szkole, zakrzątnął się koło tego. Chcę podkreślić, że inicjatywa zawieszenia krzyża należała wyłącznie do proboszcza - mówi pani Grażyna. Podobno, ksiądz zbierał podpisy, że nauczyciele nie będą protestować w sprawie krzyża. - Ale trudno oczekiwać od nauczyciela-katolika, do którego zwraca się ksiądz, żeby mu odpowiedział: "Mnie to będzie przeszkadzać" - mówi matematyczka.
Pani Grażyna zdecydowała się samodzielnie zdjąć krzyż - nie ukrywa, że nie jest katoliczką i nie chciała symbolu krzyża w swoim miejscu pracy. - W czasie okienka między lekcjami weszłam na krzesło, zdjęłam krzyż i położyłam go na półce - opowiada. Jak twierdzi, początkowo nikt nie zwracał na to uwagi - reakcja nastąpiła około 6 tygodni później.
Została zwołana rada pedagogiczna (w trybie pilnym). "Zebranie odbyło się w obecności 50 osób i miało charakter piętnowania mnie. Nazywano mój czyn kradzieżą, grożono policją i kuratorium, sugerowano, że kradnę w szkole jeszcze jakieś inne rzeczy. Proponowano mi zwolnienie się z pracy" - opisała to wydarzenie matematyczka. To samo napisała w swoim pozwie. - Pani dyrektor na zebraniu bardzo krytycznie oceniła mój światopogląd i jednoznacznie potępiła mnie, przede wszystkim za sam czyn, a nie tylko za samowolność czynu - opisuje dalej wydarzenia z zebrania pani Grażyna.
Dyrektorka Zespołu Szkół Sportowych w Krapkowicach odmówiła komentarza w tej sprawie.
- Ja się nie czepiam o krzyż w gabinecie dyrektora. Jeśli dyrektor chce go sobie powiesić, proszę bardzo. Podobnie w klasach, gdzie decydują uczniowie, rodzice. Ale w pokoju nauczycielskim ja jestem współgospodarzem - mówi pani Grażyna.
- Najważniejsze dla mnie jest to, aby sąd uznał, że takie działania, jakie były podejmowane wobec mnie, są niewłaściwe i nie powinny mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa - tłumaczy matematyczka. Pani Grażyna wystąpiła do sądu o odszkodowanie za dyskryminację w kwocie 5 tysięcy złotych.
tokfm.pl
Pani Grażyna zdecydowała się samodzielnie zdjąć krzyż - nie ukrywa, że nie jest katoliczką i nie chciała symbolu krzyża w swoim miejscu pracy. - W czasie okienka między lekcjami weszłam na krzesło, zdjęłam krzyż i położyłam go na półce - opowiada. Jak twierdzi, początkowo nikt nie zwracał na to uwagi - reakcja nastąpiła około 6 tygodni później.
Została zwołana rada pedagogiczna (w trybie pilnym). "Zebranie odbyło się w obecności 50 osób i miało charakter piętnowania mnie. Nazywano mój czyn kradzieżą, grożono policją i kuratorium, sugerowano, że kradnę w szkole jeszcze jakieś inne rzeczy. Proponowano mi zwolnienie się z pracy" - opisała to wydarzenie matematyczka. To samo napisała w swoim pozwie. - Pani dyrektor na zebraniu bardzo krytycznie oceniła mój światopogląd i jednoznacznie potępiła mnie, przede wszystkim za sam czyn, a nie tylko za samowolność czynu - opisuje dalej wydarzenia z zebrania pani Grażyna.
Dyrektorka Zespołu Szkół Sportowych w Krapkowicach odmówiła komentarza w tej sprawie.
- Ja się nie czepiam o krzyż w gabinecie dyrektora. Jeśli dyrektor chce go sobie powiesić, proszę bardzo. Podobnie w klasach, gdzie decydują uczniowie, rodzice. Ale w pokoju nauczycielskim ja jestem współgospodarzem - mówi pani Grażyna.
- Najważniejsze dla mnie jest to, aby sąd uznał, że takie działania, jakie były podejmowane wobec mnie, są niewłaściwe i nie powinny mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa - tłumaczy matematyczka. Pani Grażyna wystąpiła do sądu o odszkodowanie za dyskryminację w kwocie 5 tysięcy złotych.
tokfm.pl