Korzeniowski przypomniał, na co już zwracał uwagę, że zdobycie złotego medalu to również zasługa m.in. trenera Krzysztofa Kisiela, lekarza PZLA Marka Proroka, masażysty Piotra Abrola, a przede wszystkim kibiców.
"Nie bagatelizujmy wielkiej roli, jaką odegrał na trasie chodu doping fanów z Polski, zwłaszcza w momencie, gdy przewaga nad goniącym mnie Rosjaninem Skuryginem zmalała do 6 sekund. Gdyby nie to uskrzydlające wsparcie ze strony grupy Klubu Olimpijczyka w Racocie oraz pracowników Elite Cafe, różnica czasu stopniałaby do czterech, potem do dwóch sekund i nie wiem, co byłoby dalej. Mogło być różnie, niekoniecznie po mojej myśli. Dlatego jeszcze raz serdecznie dziękuję za ten fantastyczny doping" - powiedział mistrz świata.
Oprócz 60 tys. dolarów za złoty medal i 100 tys. dolarów za rekord świata, Korzeniowski otrzyma od Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) nagrodę w wysokości 30 tys. dolarów za zdobycie Grand Prix IAAF. Mistrzostwa świata były bowiem jednocześnie finałową imprezą cyklu mityngów w chodzie.
Rada miasta Saint-Denis uhonorowała Korzeniowskiego swym najwyższym wyróżnieniem - złotym medalem, a mer Patrick Braouezec złożył mu interesującą propozycję. "Chcielibyśmy, aby Robert był ojcem chrzestnym odradzającego się w Saint-Denis klubu lekkoatletycznego, aby pomógł nam w sprawach szkoleniowych i przy organizacji imprez" - powiedział Braouezec.
Odpowiadając na propozycję mera Saint-Denis Robert Korzeniowski powiedział: "Podobnych ofert otrzymałem kilkanaście, nawet z Australii, ale Francja jest bardzo bliska memu sercu, więc przyjąłem propozycję władz Saint-Denis i postaram się im pomóc. Jestem już nawet po pierwszych, konkretnych ustaleniach".
rp, pap