Jak informuje TVN24, 35-letnia matka, która zdążyła wyprowadzić z płonącego domu czwórkę swoich dzieci, zginęła w pożarze - chciała wrócić, by ratować dobytek.
Zgłoszenie o pożarze pojawiło się ok. godz. 10 rano.
- W pewnym momencie dzieci zaczęły krzyczeć, że się pali - relacjonował w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 bryg. Mariusz Kozak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie. Kobieta ruszyła swoim dzieciom na pomoc. - W ich ratowaniu pomagała również sąsiadka - mówił bryg. Kozak.
Jak twierdzi strażak, po wyprowadzeniu z domu dzieci kobieta weszła jeszcze raz do budynku i już nie wyszła. Osierocone dzieci mają od 2 do 9 lat.
Szybkie rozprzestrzenianie ognia strażacy upatrują w częściowo drewnianej konstrukcji domu. Po ok. 4 godzinach, 30 strażaków zdołało opanować pożar.
TVN24
- W pewnym momencie dzieci zaczęły krzyczeć, że się pali - relacjonował w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 bryg. Mariusz Kozak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krośnie. Kobieta ruszyła swoim dzieciom na pomoc. - W ich ratowaniu pomagała również sąsiadka - mówił bryg. Kozak.
Jak twierdzi strażak, po wyprowadzeniu z domu dzieci kobieta weszła jeszcze raz do budynku i już nie wyszła. Osierocone dzieci mają od 2 do 9 lat.
Szybkie rozprzestrzenianie ognia strażacy upatrują w częściowo drewnianej konstrukcji domu. Po ok. 4 godzinach, 30 strażaków zdołało opanować pożar.
TVN24