Wybuch wysadził też w powietrze część czwartego piętra biurowca, gdzie znajdowała się zaatakowana firma; płonie ono nadal. Niektóre spośród rannych 20 osób, są w ciężkim stanie.
Nie wiadomo, co spowodowało eksplozję; japońskie źródła sugerują, że napastnik rozlał benzynę w biurze. Zwolnieni zakładnicy mówili, że mężczyzna, który groził podpaleniem budynku, miał ze sobą pojemnik z bliżej nieokreślonymi chemikaliami o intensywnym zapachu.
Mężczyzna był zatrudniony w Keikyubin jako kierowca; został w czerwcu zwolniony z pracy; uważał jednak, iż należy mu się trzymiesięczna odprawa - pobory za okres od lipca do września.
W Japonii ostatnio kilkakrotnie dochodziło do podobnych incydentów - w grudniu zeszłego roku podobna sytuacja miała miejsce w firmie budowlanej i w banku. Obyło się jednak bez ofiar w ludziach. Najgłośniejsza była sprawa uprowadzenia w maju 2000 roku przez uzbrojonego w nóż mężczyznę autobusu pełnego pasażerów. Napastnik zabił jednego z pasażerów - starszego mężczyznę - i poddał się dopiero po 15 godzinach negocjacji prowadzonych przez policję.
em, pap