- Usłyszałam głos lekarza. Potem poczułam, jak chirurg rozcina mi brzuch. Umierałam z bólu – powiedziała 31-letnia kobieta. Młoda matka twierdzi, że obudziła się podczas cesarskiego cięcia. Szpital w Opocznie nie potwierdza wersji pacjentki – podaje TVN 24.
W związku z tym, że kobieta choruje na padaczkę do porodu przez cesarskie cięcie miało dojść w całkowitym znieczuleniu. Według przedstawionej przez 31-latkę wersji przez cały czas była świadoma. - Usłyszałam głos lekarza. Potem poczułam, jak chirurg rozcina mi brzuch. Umierałam z bólu – wyjaśnia.
"Czułam się jak na torturach"
Kobieta nie mogła otworzyć oczu, a przez to, że zostały jej podane leki zwiotczające, w bardzo ograniczonym stopniu była w stanie poruszać rękami i nogami. Ponieważ wcześniej została zaintubowana nie mogła również mówić. Pacjentka liczyła na to, że ktoś z personelu medycznego zauważy próby poruszania palcami. - W pewnym momencie pielęgniarka zauważyła, że coś jest nie tak. Lekarze jednak kontynuowali. Czułam się jak na torturach – powiedziała kobieta.
Przedstawiciele szpitala w Opocznie nie wierzą w wersję przedstawioną przez pacjentkę. Według dyrektora placówki Jerzego Filipeckiego operacja przebiegała normalnie. - To, co opowiada pacjentka, to opowieści dziwnej treści. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – stwierdził. Również anestezjolog, który był odpowiedzialny za wprowadzenie kobiety w narkozę twierdzi, że cały zabieg przebiegał poprawnie i bez komplikacji. - Jeżeli pacjentka coś pamięta z sali operacyjnej to, co najwyżej są to chwile już po operacji. Musieliśmy ją wybudzać nieco dłużej, żeby jej oddech się unormował – przyznał dyrektor szpitala.
Dziecko jest zdrowe
Córeczka kobiety jest zdrowa, otrzymała od lekarzy maksymalną liczbę punktów w skali Apgar.
Sławomir Mamrot z piotrkowskiej prokuratury poinformował, że w najbliższym czasie zostaną podjęte czynności mające na celu wyjaśnienie czy pacjentka nie została narażona na utratę życia lub zdrowia. Za tego typu przestępstwo grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
am, TVN 24
"Czułam się jak na torturach"
Kobieta nie mogła otworzyć oczu, a przez to, że zostały jej podane leki zwiotczające, w bardzo ograniczonym stopniu była w stanie poruszać rękami i nogami. Ponieważ wcześniej została zaintubowana nie mogła również mówić. Pacjentka liczyła na to, że ktoś z personelu medycznego zauważy próby poruszania palcami. - W pewnym momencie pielęgniarka zauważyła, że coś jest nie tak. Lekarze jednak kontynuowali. Czułam się jak na torturach – powiedziała kobieta.
Przedstawiciele szpitala w Opocznie nie wierzą w wersję przedstawioną przez pacjentkę. Według dyrektora placówki Jerzego Filipeckiego operacja przebiegała normalnie. - To, co opowiada pacjentka, to opowieści dziwnej treści. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – stwierdził. Również anestezjolog, który był odpowiedzialny za wprowadzenie kobiety w narkozę twierdzi, że cały zabieg przebiegał poprawnie i bez komplikacji. - Jeżeli pacjentka coś pamięta z sali operacyjnej to, co najwyżej są to chwile już po operacji. Musieliśmy ją wybudzać nieco dłużej, żeby jej oddech się unormował – przyznał dyrektor szpitala.
Dziecko jest zdrowe
Córeczka kobiety jest zdrowa, otrzymała od lekarzy maksymalną liczbę punktów w skali Apgar.
Sławomir Mamrot z piotrkowskiej prokuratury poinformował, że w najbliższym czasie zostaną podjęte czynności mające na celu wyjaśnienie czy pacjentka nie została narażona na utratę życia lub zdrowia. Za tego typu przestępstwo grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
am, TVN 24