Bohaterka wbrew woli

Bohaterka wbrew woli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szeregowiec Jessica Lynch, odbita ze szpitala podczas wojny w Iraku, ma pretensje do Pentagonu, że zrobił z niej bohaterkę wbrew faktom. Nie oddałam ani jednego strzału - mówi.
W wywiadzie dla telewizji ABC News - który zostanie nadany we  wtorek, a którego fragmenty opublikowano w piątek w Internecie -  20-letnia Lynch opowiada, że nie było powodu filmowania akcji jej ratowania, gdyż nie była wcale bohaterką, jak ją przedstawiono.

Lynch była jednym z żołnierzy oddziału zaopatrzenia piechoty, który zabłądziwszy 23 marca na drodze wpadł w zasadzkę koło Nasirii. Część jego członków zginęła, inni - m.in. Lynch - dostali się do niewoli.

W pierwszych relacjach media podały za Pentagonem, że Lynch broniła się zaciekle zanim dostała się do niewoli i odniosła liczne rany postrzałowe. Wkrótce okazało się, że nie oddała ani jednego strzału, a jedyne rany, jakie odniosła, były wynikiem wywrócenia się samochodu, którym jechał jej oddział.

W wywiadzie dla ABC sprostowała, że chciała strzelać, ale jej karabin się zaciął. Przewieziono ją ranną, do szpitala i  trzymano tam pod strażą. O miejscu jej przetrzymywania wojska USA dowiedziały się od młodego prawnika irackiego, Mohameda al- Rehajefa, którego żona pracowała w tym szpitalu jako pielęgniarka.

Nocną akcję odbicia Jessiki przez siły specjalne sfilmowano za pomocą kamer wyposażonych w noktowizory. Światowe telewizje mogli pokazały potem migawki, na których widać jak komandosi przenoszą dziewczynę na noszach.

Wracająca do kraju ze szpitala w bazie amerykańskiej w Niemczech, Lynch była witana jak bohaterka narodowa. W wywiadzie dla ABC News powiedziała, że prawdziwymi bohaterami są żołnierze, którzy uratowali jej życie. Podobnej wielkoduszności zabrakło już jednak w stosunku do Mohameda al-Rehajefa, który ryzykując życie naprowadził komandosów na miejsce jej pobytu. Kiedy przyjechał we wrześniu do USA i odwiedził jej rodzinne miasteczko, wszyscy witali go jak bohatera, z wyjątkiem... samej Lynch, która z niejasnych powodów, i za pośrednictwem rzeczniczki swej rodziny odmówiła spotkania z nim. Jak głosi plotka, powodem była rywalizacja; zarówno Rehajef, jak i Lynch, wydają książki, w których z pomocą dziennikarzy opisują całą historię.

Jessica zdementowała też informację Irakijczyka, że w czasie pobytu w szpitalu bili ją strażnicy. "Nikt mnie tam nie bił ani razu" - oświadczyła. W piątek media podały jednak, że - według raportów medycznych - Lynch została zgwałcona w irackim szpitalu. Ona sama twierdzi, że nic nie pamięta. Doniesieniom o gwałcie zaprzeczył natomiast personel szpitala.

em, pap