Dorota Polańska, dyrektorka Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku, przyjmuje dzieci zostawione w warszawskich oknach życia. Pamięta szczególnie jedno z nich, które zostało tam przyniesione z powodu sprzeczki. – Rodzice tego dziecka pokłócili się z jakiegoś błahego powodu i jedno z nich uznało, że zrobi na złość drugiemu, jeśli wyniesie z domu dziecko – opowiada. Podkreśla, że powód był naprawdę błahy, ale nie może podać więcej szczegółów, bo podstawą działania miejsc, w których można bez żadnych konsekwencji zostawić noworodka, jest anonimowość. To właśnie gwarancja anonimowości ma zachęcać rodziców do tego, by korzystali z tych bezpiecznych miejsc, zamiast porzucać dzieci na śmietniku, chodniku czy w piwnicy. Jednak anonimowość to broń obosieczna. – Nie wiemy, kto przyniósł dziecko, dlaczego, czy odbyło się to za zgodą matki albo ojca, czyj to był wybór – mówi Polańska. A może to agresywny konkubent wyrwał dziecko matce i zaniósł do okna? A może ktoś je uprowadził, skorzystał ze słabości, bezwolności matki? Może ktoś ją zmusił, korzystając z tego, że podrzucenie noworodka do okna życia nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami i nikt nie będzie szukał sprawcy. Ponieważ zdarza się, że później ktoś się zgłasza po podrzucone dzieci, wiadomo, że do takich sytuacji jednak dochodzi. W takim przypadku te szczytne instytucje zamiast ratować życie, narażają je, zapewniając bezkarność złym ludziom.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.