Do zdarzenia doszło w miejscowości Stoke-on-Trent w październiku ubiegłego roku. W opinii patologa sądowego, dziewczynki - 5-letnia Maja i 20-miesięczna Olga - zmarły z powodu ran zadanych nożem. Kobieta natomiast miała popełnić samobójstwo. Zdaniem śledczych kobieta cierpiała na depresję. 27-latka miała powiedzieć swojemu mężowi, że razem z córkami powinni "skoczyć z mostu". Tydzień przed tragedią lekarz miał jej przepisać specjalne lekarstwa.
Z informacji udostępnionych w toku śledztwa wynika, że przyczyną śmierci dziewczynek miało być przekonanie kobiety, że jej starsza córka choruje na raka. Polka miała wyczuć na szczęce Mai podejrzane zgrubienie, które podczas autopsji okazało się niegroźną cystą.
- To było morderstwo i samobójstwo z miłości - perwersyjnego rodzaju miłości. Dopuszczam myśl, że w jej umyśle ona "wiedziała", że Maja ma raka. Kompletnie myliła się w ocenie, ale to było coś, w co wierzyła. Nie chciała, żeby jej córka umarła na raka, a jeśli nie mogła - w jej przekonaniu - córki przed tym uchronić, sama postanowiła pozbawić ją życia - tłumaczył sędzia śledczy.
RMF FM