Microsoft prowadzi śledztwo mające ustalić, jak doszło do "wycieku" do Internetu plików, zawierających chroniony kod systemu Windows 2000 i NT. Tajne dane pojawiły się na kilku kilkunastu witrynach
Rzecznik firmy, Tom Pilla, wyjaśnił, że wyciek danych nie był rezultatem włamania do sieci komputerowej Microsoftu i zapewnił, że nie ma zagrożenia dla klientów firmy. Dodał także, że wykradzenie kodu nie niesie ze sobą zagrożenia w przyszłości, gdyż skradzione dane nie były kompletne, a kod nie był wykonywalny. Fakt ten potwierdził także Dragos Ruiu, konsultant ds. bezpieczeństwa i organizator konferencji CanSecWest, który powiedział 203MB plik z kodem systemu operacyjnego Microsftu był ewidentnie niekompletny. Ruiu dodał także: Plik był dziś dostępny w sieciach peer-to-peer i IRC. Mieli go wszyscy; obecnie jest już rozpowszechniony.
Pojawienie się kodu Windowsów w Internecie nieco inaczej odebrali niezależni eksperci zajmujący się bezpieczeństwem. Zdecydowanie nie jest dobrze, jeżeli hakerzy uzyskali kod źródłowy systemu powiedział Oliver Friedrichs z firmy Symantec. "Mając dostęp do kodu, będą mogli pierwsi odkryć miejsca podatne na ataki. Microsoft nie planuje jednak wypuszczać z powodu wycieku żadnych łatek na system. Firma wyjaśniła, że większą obawę wywołuje fakt, iż wśród pracowników jest złodziej, niż możliwość zagrożeń wynikających z upublicznienia kodu systemu operacyjnego.
oj, 4 press