Bele helikopter ;-)

Bele helikopter ;-)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Helikopter z premierem na pokładzie z napisem "Premier spadł nam z nieba" zwyciężył w X Ślizgu na Bele Czym (zawodach polegających na zjeździe ze stoku najbardziej oryginalnych i dziwnych wehikułów).
W imprezie w tym roku wzięło udział około 50 drużyn. Pojazdy zimowe zakwalifikowane do udziału w finale w Karpaczu to zwycięzcy eliminacji regionalnych, które odbywały się w styczniu i lutym w  ważniejszych górskich miejscowościach: Ustroniu, na Czarnej Górze, Bytomiu-Dolomitach oraz w  Krynicy.

Pomysłodawca zwycięskiej konstrukcji, Jerzy Kumorkiewicz z  Polanicy Zdroju, (woj. dolnośląskie) wyjedzie w nagrodę w Alpy.

Jak podkreślali jurorzy ślizgu, w konkursie liczył się przede wszystkim pomysł na pojazd i styl zjazdu. Ślizg helikoptera, z którego po symbolicznym lądowaniu sanitariusz wyniósł i posadził na wózku inwalidzkim pasażera w białej peruce, wywołał owacje publiczności.

Drugie miejsce w jubileuszowej edycji imprezy zdobył laureat z  lat poprzednich, znany z budowy chińskiego smoka - Marek Ławniczak z Odolanowa (woj. wielkopolskie). Tym razem stworzył budzącą ogólny zachwyt postać ogromnego mamuta.

"Pracowałem nad nim miesiąc. Podstawę tworzy metalowy szkielet obleczony tekturą i pomalowany. To jest około półtoraroczny mamut, dlatego mierzy około dwóch metrów wysokości" - żartował jego konstruktor.

Trzecie miejsce zajęła Eurociuchcia - kolorowa kolejka, która z gracją, ziejąc różowym dymem, zjechała ze stoku Orlinek w  Karpaczu.

Wśród innych "bele jakich" pojazdów dominowały na starcie konstrukcje związane z obchodzonymi w sobotę Walentynkami.

Mieszkaniec Głogowa, Józef Janik zjechał na przykład przebrany za wielkie walentynkowe serce, które następnie zostało trafione strzałą wypuszczoną przez jego syna przebranego za amora. Serce połączyło się z drugim, które czekało na mecie. Jak się okazało była to żona pomysłodawcy.

Na starcie stanęła też "rodzina zastępcza" - pojazd, który był małym pokojem z krzesłami, starodawnym wózkiem dziecięcym, zabytkowym radiem, a jego mieszkańcami była trzyosobowa rodzina.

"Wszystkie nasze eksponaty znaleźliśmy na strychu, problem był tylko z odpowiednim przytwierdzeniem ich do podłogi, aby w czasie zjazdu wszystko nadal stało na miejscu" - powiedział Piotr Stasz z  Tarnowskich Gór.

Ze stoku w Karpaczu zjeżdżał także prawdziwy konfesjonał z  księdzem w środku, popychany przez diabły, ruda wiewiórka, wozy strażackie, latający dywan, którego dosiadał Alladyn i bohaterowie bajki "Rzepka", czyli trzymający warzywo dziadek , babcia i wnuczek.

Niektóre pojazdy nie docierały do mety, przewracając się zaraz po starcie. Tak zakończyła się próba pokonania stoku przez "Uciekająca pannę młodą", która uciekała z ołtarza na... rowerze. Jak się jednak okazało nie był to najlepszy pomysł pokonania stromego stoku.

sg, pap