"To straszne, że jesteśmy w porcie, a nie możemy ich wydobyć" - powiedziała właścicielka czterech koni Helene Lindback, członek szwedzkiej reprezentacji olimpijskiej, która płynęła promem.
"Pod pokładem znajduje się siedem naszych najlepszych koni. Próby ich wyciągnięcia nie udają się, ponieważ nasze przyczepy zablokowane są przez inne ciężarówki, które nie mogą wyjechać z powodu uszkodzenia kadłuba i furt wjazdowych. Cały czas do nich schodzimy i sprawdzamy jak się czują, lecz po południu prom zaczął się chwiać. Zarządzono natychmiastową ewakuację, ponieważ jednostka może się przewrócić do góry dnem" - powiedział trener i ojciec Heleny, Hans Lundbaeck.
Przy koniach znajdują się cały czas weterynarze, podają im antybiotyki i odżywki.
"Akcja ich wydobycia może potrwać nawet jeszcze dwie doby, lecz one są w podróży już ponad 40 godzin i mogą tego nie wytrzymać. Konie są bardzo wrażliwe na długi czas podróży i często padają, jeżeli podróż trwa ponad 30 godzin. W tym przypadku jest to w dodatku podróż morska. Teraz liczy się każda godzina" - powiedziała Lindbaeck.
Do kolizji doszło o 4.40 w poniedziałek rano. Polski frachtowiec "Joanna" uderzył w burtę promu pasażersko-towarowego "Stena Nautica". Szwedzka izba morska oraz prokuratura badają kto jest winien kolizji.
em, pap