Nie wiadomo, jakie są wrażenia księcia Walii z tej przejażdżki, natomiast taksówkarz, John Sheen, był pod wielkim wrażeniem.
"Ludzie pewnie mi nie uwierzą, jak powiem: zgadnijcie, kogo dziś miałem w taksówce - opowiadał rozpromieniony. - Książę nigdy wcześniej nie jechał taksówką. Powiedział mi, że jako mały chłopiec jechał piętrowym autobusem, ale to całe jego doświadczenie, jeśli chodzi o transport publiczny".
Karol wsiadł do tradycyjnej czarnej taksówki pod jedną z londyńskich rezydencji królewskich, Pałacem Kensington, i pojechał na Hanover Square, gdzie spotkał się z przedstawicielami londyńskich taksówkarzy. Stamtąd pojechał do swojej rezydencji, Clarence House. Kurs kosztował 15 funtów i 20 pensów, ale książę nie domagał się reszty z 20-funtowego banknotu.
"To bardzo dobry napiwek. Życzyłbym sobie takich każdego dnia" - zacierał ręce taksówkarz. Rzeczniczka Karola oświadczyła, że zależy mu, aby taksówkarze byli godziwie wynagradzani za swoją pracę.
em, pap