Ostatni wykryty doping u konia miał miejsce przed igrzyskami w Atenach, w połowie lipca. Niecałe dwa miesiące po upłynięciu dyskwalifikacji dwukrotnej medalistki olimpijskiej z Sydney w ujeżdżeniu (brąz indywidualnie i złoto w drużynie) Niemki Ulli Salzgeber, wykluczona z reprezentacji kraju została jej koleżanka, specjalistka skoków przez przeszkody Meredith Michael-Beerbaum. Po zawodach Pucharu Świata w Mediolanie w organizmie jej konia Shutterfly stwierdzono obecność środka uspokajającego acepromazyny.
Prysły więc marzenia 34-letniej amazonki, z pochodzenia Amerykanki, która miała nadzieję przejść do historii jako pierwsza reprezentantka Niemiec w olimpijskim konkursie w skokach przez przeszkody.
Przez stulecia doping w sporcie uchodził płazem. Kontrole antydopingowe zaczęto nie od ludzi, lecz od... koni, które również narażone są na stosowanie niedozwolonych środków dopingujących, mających na celu zwiększenie ich wydolności, czy też "wyciszenie".
Zwierzęta są mniej odporne na środki chemiczne, dlatego konie często padały podczas forsujących wyścigów, a to wzbudziło podejrzenia. Doping u koni nie jest rzadkim zjawiskiem, ale trudno spotkać się z przyjmowaniem niedozwolonych środków u jeźdźców. "To zbyt duże ryzyko, gdyż nigdy nie wiadomo jak na zachowanie takiego zawodnika zareaguje koń" - wyjaśnił Adam Wąsowski, lekarz z warszawskiego toru wyścigów konnych
"W tym roku na zlecenie związku przeprowadzono już 20 kontroli, w planie mamy jeszcze 10, bo na więcej nie ma pieniędzy. Jedno badanie kosztuje około 2 tysięcy złotych. A z pozyskaniem środków z budżetu mamy kłopoty, gdyż - jak się mówi - koń to nie sportowiec. W ubiegłym roku wykryto cztery przypadki stosowania dopingu - trzy w skokach i jeden w rajdzie. Dotyczy to oczywiście zwierząt, a nie jeźdźców. U nich problemem jest nadużywanie alkoholu" - dodał Szczypiorski.
W Polsce kontrole antydopingowe koni prowadzone są od 1982 roku. Analizy próbek dokonuje - tak jak w przypadku sportowców - Zakład Badań Antydopingowych Instytutu Sportu w Warszawie. Do badań pobiera się najczęściej krew i mocz, ewentualnie sierść, ślinę lub pot.
"Podstawowa zasada obowiązująca we współczesnym jeździectwie określa, że koń może uczestniczyć w zawodach tylko zgodnie z własnymi możliwościami. Tak więc wszelkie środki medyczne i leki wykryte w tkankach konia są środkami zakazanymi" - wyjaśnił Szczypiorski.
Procedura kontroli jest taka sama jak w przypadku sportowców. Pobrana próbka dzielona jest na dwie części (A i B), które zostają przekazane do laboratorium.
Przewodniczący komisji weterynaryjnej PZJ Janusz Okoński podkreślił, że tak jak i u sportowców, tak i w przypadku koni, trzeba zwracać uwagę na pożywienie.
"Pasza może zawierać w swoim składzie środki zakazane. Zawsze trzeba znać źródło pochodzenia paszy. Jeżeli którykolwiek koń w stajni otrzymuje leki, należy zwrócić uwagę, żeby żaden inny przez pomyłkę ich nie otrzymał. Wstawienie konia do boksu, w którym stał ten leczony, musi być poprzedzone gruntownym wyczyszczeniem tego miejsca. Powiada się, że z koniem jest trudniej jak z człowiekiem. I to prawda. Pozytywny wynik badania antydopingowego u konia przynosi niepowetowaną szkodę reputacji jeźdźca".
sg, pap