Żółta kartka, Brazylia: Cafu, Ronaldo, Robinho. Australia: Brett Emerton, Jason Culina.
Sędzia: Markus Merk (Niemcy). Widzów 66 000.
Brazylia: Dida - Cafu, Lucio, Juan, Roberto Carlos - Emerson (72. Gilberto Silva), Ze Roberto, Kaka, Ronaldinho - Ronaldo (72. Robinho), Adriano (88. Fred).
Australia: Mark Schwarzer - Lucas Neill, Craig Moore (69. John Aloisi), Tony Popovic (40. Marco Bresciano), Jason Culina - Brett Emerton, Scott Chipperfield, Vince Grella, Tim Cahill (56. Harry Kewell), Mile Sterjovski - Mark Viduka.
Brazylia zapewniła sobie awans do 1/8 finału MŚ. Dwa zwycięstwa w dwóch meczach na papierze wyglądają efektownie, ale obrońcy tytułu zarówno we wcześniejszym meczu z Chorwacją, jak i w niedzielę z Australią męczyli się niemiłosiernie.
W pierwszej połowie to Australijczycy, prowadzeni przez znakomitego holenderskiego szkoleniowca Guusa Hiddinka, byli zespołem lepszym. To oni narzucali tempo grze i mieli więcej dogodnych sytuacji bramkowych.
Już w piątej minucie szansę na pokonanie Didy miał Mark Viduka, ale Brazylijczyk obronił strzał australijskiego napastnika. Tuż przed upływem pół godziny gry groźnie uderzał Jason Culina, jednak ponownie udanie interweniował bramkarz Milanu. W doliczonym czasie gry wprowadzony chwilę wcześniej Marco Bresciano mając znakomitą okazję minimalnie chybił.
Brazylijczycy nie potrafili sobie poradzić z agresywnie grającymi rywalami, którzy atakowali ich zaraz po przekroczeniu połowy boiska. Strzałów z dystansu próbowali Kaka, Adriano i Ronaldo, ale byli bardzo nieskuteczni. Wręcz niebywałe wydaje się, że przez pierwsze 45 minut Brazylijczycy nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Marka Schwarzera.
Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla podopiecznych Carlosa Alberto Parreiry. W 49. minucie za sprawą dwóch najbardziej krytykowanych przez media zawodników "Canarinhos" objęli prowadzenie - Ronaldo podał do stojącego tuż przed polem karnym Adriano, a ten uderzeniem z 18 metrów pokonał Schwarzera.
Dla napastnika Interu Mediolan było to pierwsze trafienie na tym mundialu. Z podniesionymi w górę rękami pobiegł do linii bocznej i tam razem z kolegami z boiska i z ławki rezerwowych cieszył się wykonując "kołyskę". W ten sposób dedykował gola urodzonemu w miniony piątek w Rio de Janeiro synowi Adriano Juniorowi.
Po stracie bramki Hiddink zareagował dwoma zmianami. Zespół zaczął grać jeszcze bardziej ofensywnie i raz za razem stwarzał groźne sytuacje po bramką Didy. Australijczycy nie mogli jednak wbić piłki do siatki. Najbliżej strzelenia wyrównującego gola był w 56. minucie Harry Kewell, który w zamieszaniu w polu karnym rywali nie trafił w pustą bramkę.
Pomocnik Liverpoolu co chwila pustoszył szeregi obronne Brazylijczyków. Jego podań nie potrafili jednak wykorzystać ani Mark Viduka ani Brett Emerton. Australijczycy z każdą minutą odkrywali się coraz bardziej, atakowali zapominając o obronie.
Widząc to Parreira wprowadził na boisko szybkiego Robinho, który przez 20 minut przeprowadził więcej groźnych akcji niż Ronaldo przez 70. Końcówka była pasjonująca. W 80. minucie Dida z najwyższym wysiłkiem bronił uderzenie Bresciano. Chwilę później Kaka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ronaldinho trafił w poprzeczkę.
Na chwilę przed zakończeniem regulaminowego czasu gry Brazylijczycy przeprowadzili rozstrzygającą akcję. Wprowadzony przed momentem Fred podał do Robinho, ten z dystansu strzelił w słupek, piłka trafiła pod nogi Freda, który wbił ją do pustej bramki.
Po dwóch kolejkach meczów w grupie F Brazylia ma sześć punktów, Australia trzy, a Japonia i Chorwacja po jednym. W ostatnich meczach fazy grupowej Brazylijczycy grają z Japończykami, a Australijczycy z Chorwatami.
pap, em